Krzysztof Pilarz: Odejście z Cracovii? Nie można niczego żałować [WYWIAD]

- Trener Cracovii i tak stawiałby pewnie na Grześka Sandomierskiego. Dostałem więc sygnał z Termaliki i z propozycji skorzystałem - bramkarz Krzysztof Pilarz opowiada o przenosinach z Krakowa do Niecieczy. Jego nowa drużyna w sobotę zagra z poprzednią (godz. 18, relacja na krakow.sport.pl).

To będzie dla pana dziwny mecz?

Krzysztof Pilarz: - Na pewno sentyment do Cracovii zawsze będzie. Ale nie po raz pierwszy jestem w takiej sytuacji, że będę grał przeciwko byłej drużynie. Jeśli dostanę szansę, będę robił wszystko, by Termalica nie straciła bramki.

Skąd w ogóle pomysł, by przenieść się do Niecieczy?

- Wiedziałem, że w Cracovii i tak będzie mi ciężko wywalczyć miejsce w składzie. A mam jeszcze siły, by bronić w ekstraklasie. Wiem, że mogę sobie poradzić. A trener Zieliński i tak stawiałby pewnie na Grześka Sandomierskiego. Dostałem więc sygnał z Termaliki i z propozycji skorzystałem.

Trener bez kłopotu zgodził się na pana odejście?

- Tak, nie było problemów. Ale szczerze mówiąc, nie szukałem klubu. Ale pojawiła się propozycja od trenera Piotra Mandrysza. Zapytał, czy bym nie pomógł, więc stwierdziłem: czemu nie skorzystać?

I nie żal było zamieniać drużyny, która mierzy w europejskie puchary, na zespół walczący o utrzymanie?

- Nie można niczego żałować. Jakby nie patrzeć, 10 meczów w tym sezonie rozegrałem, więc mały udział w ewentualnym sukcesie też będę miał.

Przeprowadza się pan do Tarnowa?

- Tak. Przez głowę przeszedł pomysł, by nadal mieszkać w Krakowie, ale to byłoby uciążliwe. Lepiej mieszkać tam, gdzie są koledzy, być blisko drużyny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.