Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań. Górale, czyli wyjątkowy rywal dla Macieja Gajosa

Maciej Gajos jeszcze w barwach Jagiellonii Białystok debiutował w ekstraklasie przeciwko Podbeskidziu. Z klubem z Bielska-Białej grał też, gdy po raz pierwszy założył koszulkę Lecha Poznań. W sobotę, pod nieobecność Łukasza Trałki i Karola Linettego, to on ma pociągnąć mistrzów Polski do wygranej nad góralami.

Wiele wskazuje na to, że Maciej Gajos znajdzie się w wyjściowym składzie na sobotni mecz Lecha Poznań z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pod nieobecność pauzujących za nadmiar żółtych kartek Łukasza Trałki i Karola Linettego sprowadzony latem pomocnik zagra prawdopodobnie w środku pola obok Abdula Aziza Tetteha. Nieco bliżej bramki przeciwnika, czyli tam, gdzie Gajos czuje się najlepiej, będzie biegał z kolei Darko Jevtić.

Dla Macieja Gajosa może to być jednak doskonała okazja, by pokazać się z dobrej strony trenerowi Janowi Urbanowi. Zdolny pomocnik do tej pory przegrywa bowiem walkę o miejsce w składzie Kolejorza. - Grunt, że się gra od pierwszej minuty. Nie wybrzydzam. Jesienią grałem częściej jako ten ofensywny pomocnik, a z kolei w sparingach trener wystawiał mnie nieco bliżej środka pola. Chcę grać od początku meczu, a konkretna pozycja nie jest aż tak istotna. Nawet nie wiem, czy zagram w sobotę. Decyzję trenera poznam dopiero przed spotkaniem - przyznaje 24-letni piłkarz.

Dla Gajosa spotkanie w Bielsku-Białej będzie miało szczególny, nieco sentymentalny smak. Nie, nie chodzi o to, że w przeszłości zakładał koszulkę górali, nic z tych rzeczy. Los chciał, że gdy Gajos gdzieś debiutował, to zawsze przeciwko Podbeskidziu. Gdy po raz pierwszy występował w ekstraklasie, wtedy przeciwko jego Jagiellonii stanął właśnie zespół z Podkarpacia. Rywale szybko zdobyli bramkę, ale Gajos wraz z kolegami najpierw wyrównali, a później strzelili zwycięskiego gola. Był to sierpień 2012 roku, a 21-letni wtedy piłkarz dopiero stawiał swoje pierwsze kroki w dużej piłce.

Trzy lata później Gajos był już zawodnikiem o uznanej w Polsce renomie. Jako kapitan Jagiellonii zdobył z nią trzecie miejsce w ekstraklasie, zagrał w europejskich pucharach. Szukał nowych wyzwań, więc przeniósł się do Poznania. W Lechu zadebiutował 12 września. Przeciwnikiem Kolejorza było wtedy... dobrze znane Gajosowi Podbeskidzie. I tym razem jego drużyna szybko straciła bramkę, ale pogoń za wynikiem nie była tak udana, jak podczas pierwszego meczu w ekstraklasie w barwach Jagiellonii. Kolejorz przegrał 0:1 po trafieniu Mateusza Szczepaniaka, ale nowy nabytek mistrzów Polski miał dwie dobre okazje na zdobycie bramki: - Gdybym chociaż jedną zamienił wtedy na gola, to różnie mogłoby być. Faktycznie, tak jakoś się złożyło, że jak debiutuję, to przeciwko Podbeskidziu. Ale jakiejś większej uwagi do tego nie przywiązuję - podkreśla lechita.

Sobotni rywal Lecha zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a na własnym stadionie nie wygrał w tym sezonie jeszcze żadnego meczu ligowego. W Poznaniu jednak nie popadają w hurraoptymizm i do Bielska-Białej jadą czujni i gotowi do walki. - Punkty są im niezwykle potrzebne. Wiem, że ostatnio przegrali z Lechią w Gdańsku 0:5, ale do przerwy było przecież 0:0. Dopiero po dwóch czerwonych kartkach gra im się posypała. Już w dziesięciu gra się ciężko, a co dopiero w dziewiątkę. Nie sugerowałbym się tą porażką - mówi Gajos.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.