Chcesz wiedzieć wszystko o Asseco Resovii? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
Rzeszowianie, mimo kilku wpadek, wciąż mogą realnie myśleć o obronie tytułu mistrzowskiego. Nie mogą jednak tracić punktów, a nawet setów, bo w końcowym rozrachunku to właśnie one mogą być kluczowe. Asseco Resovia musi grać sama i patrzeć na to, co robią PGE Skra Bełchatów i Lotos Trefl Gdańsk, bo między tymi zespołami rozegra się walka o drugą pozycję w tabeli, która wobec braku play-off daje prawo gry w finale. - My musimy patrzeć na siebie, nie liczyć punktów. Grać swoje - mówi Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii.
Przed nią dziewięć spotkań, z czego tylko trzy u siebie. - Patrząc na statystyki to lepiej gramy na wyjazdach - śmieje się szkoleniowiec. Faktycznie, mistrzowie Polski w obcych halach przegrali tylko jeden mecz, u siebie aż pięć. W sobotę nie mogą sobie jednak pozwolić na kolejną wpadkę. A łatwo o zwycięstwo nie będzie. Łuczniczka jest co prawda dopiero na 9. miejscu w tabeli, ale w ostatnich spotkaniach zaczęła regularnie wygrywać. A w ekipie z Rzeszowa pojawiły się kolejne problemy.
Co prawda treningi wznowił już Olieg Achrem, którego dopadły problemy z kolanem, ale na urazy narzekają obaj libero Asseco Resovii. Damian Wojtaszek jeszcze nie doszedł do siebie po podkręceniu stawu skokowego, a Krzysztofa Ignaczaka dopadł kolejny pech. Po tym, jak doświadczony libero musiał mieć szyty łuk brwiowy, teraz wybił palec. W sobotę raczej zagra, zapewne na blokadzie, a alternatywą dla niego mógłby być Francuz Julien Lyneel, który w reprezentacji Francji już pełnił tę rolę, choć tylko jako rezerwowy.
Rzeszowianie, zanim rozpocznie się ich spotkanie, będą znali już wyniki zarówno Skry jak i Lotosu. - Ale nie patrzymy na innych, patrzymy na siebie - zapewniają resoviacy.
Początek spotkania w sobotę o godz. 20. Transmisja w Polsacie Sport Extra.