Cracovia w europejskich pucharach? Na razie to temat tabu

Cracovia krok po kroku zbliża się do historycznego debiutu w europejskich pucharach. W zespole tematu unikają jak ognia. - Nie ma zupełnie o tym mowy - zapewnia trener Jacek Zieliński.

Na razie występy Cracovii w Europie ograniczają się do sparingów i występów w Pucharze Intertoto, którego prestiż niemal był równy meczom towarzyskim. Zespół z ul. Kałuży zagrał w nich w 1983 roku i w 2008 roku. Mecze z Szachtiorem Soligorsk może pamiętać stoper Piotr Polczak, choć zapewne jeśli spojrzeć na wyniki - 1:2 i 0:3 - chętnie wymazałby je z pamięci.

Na debiut z prawdziwego zdarzenia w europejskich pucharach Cracovia wciąż czeka. I w tym roku, kiedy obchodzi jubileusz 110-lecia, szansa na to jest bardzo duża. W klubie trudno jednak wyciągnąć od któregoś z piłkarzy czy trenera jasną deklarację. Na rozmowę chcieliśmy namówić Grzegorza Sandomierskiego, który ma za sobą nawet grę o Ligę Mistrzów, ale stwierdził, że się bardzo spieszy.

Trener Jacek Zieliński też nie chce zgłębiać tematu. - Zdaję sobie sprawę, że możemy przejść do historii Cracovii, ale gdy przed sezonem rozmawialiśmy o planach, to zakładaliśmy tylko awans do czołowej ósemki - podkreśla szkoleniowiec. - Na razie nie myślimy o europejskich pucharach. Podchodzimy do tego bardzo spokojnie, teraz przed nami mecz z Termalicą. Najpierw musimy wywalczyć miejsce w grupie mistrzowskiej, by myśleć, co dalej. W szatni nie ma pompowania balonika, nie ma mówienia o mistrzostwie czy europejskich pucharach. Po sezonie zasadniczym postawimy cel.

Dopiero Hubert Wołąkiewicz, który z graczy Cracovii ma najwięcej występów w europejskich pucharach (patrz ramka), mówi bez ogródek. - Wszyscy bardzo chcemy, by nam się udało z Cracovią do nich awansować. To duża sprawa, gdy gra się z rywalami z Europy. Oczywiście najlepiej, gdy są to mocne zespoły - podkreśla 31-letni obrońca. - Mój debiut w europejskich pucharach przypadł akurat na 1/8 finału ze Sportingiem Braga. To był bardzo fajny wyjazd i mimo porażki miałem dobre wrażenia. Zdarzyło się jednak także, że graliśmy pod granicą kazachsko-chińską - z Żetysu Tałdykorgan. Takiej wyprawy nikomu bym nie polecił. W Lechu dążyliśmy, by grać w fazie grupowej, a tam już są drużyny na dobrym poziomie. To też promocja dla miasta, klubu i każdego zawodnika.

W polskiej piłce klubowej często bywało tak, że klub debiutujący w europejskich pucharach z trudem pokonywał jedną, dwie przeszkody. Wtedy najczęściej wśród tłumaczeń było słychać "brak ogrania na europejskiej arenie". W Cracovii piłkarzy ze sporym doświadczeniem w europejskich pucharach nie ma. W sumie wszyscy mają tyle samo występów co Jakub Rzeźniczak z Legii (55). Trener Zieliński prowadził dwie drużyny - z Groclinem Grodzisk grał w Pucharze UEFA, z Lechem Poznań walczył w eliminacjach Ligi Mistrzów, przebrnął kwalifikacje i zagrał w fazie grupowej Ligi Europy. W sumie 17 spotkań.

- Gdy debiutowałem w europejskich pucharach, to odpadliśmy w walce o fazę grupową z Crveną Zvezdą Belgrad. Nie przegraliśmy dlatego, że nie mieliśmy ogrania w pucharach. Po prostu zabrakło nam umiejętności - przyznaje Zieliński. - W Crvenie było wielu piłkarzy, którzy później rozjechali się po Europie. W Lechu Poznań poszło nam trochę lepiej. Doświadczenie to jedno, ale dużo ważniejsze są umiejętności. To one w tej najważniejsze fazie decydują o powodzeniu.

- To najłatwiejsze wytłumaczenie, a do tego nieprawdziwe - dodaje Wołąkiewicz. - Najważniejsze, by do każdego rywala podchodzić spokojnie. Nie podpalać się ani nie bać się, że to jest poziom, na który nie jesteśmy w stanie wskoczyć. Do każdego spotkania trzeba mądrze podejść i będzie dobrze. Chcemy z Cracovią przełamywać kolejne bariery.

Grali w europejskich pucharach

Copyright © Agora SA