Śląsk niebywale efektywny: Komplet punktów trenera Romualda Szukiełowicza

Śląsk na inaugurację piłkarskiej wiosny pokonał Wisłę Kraków 1:0 i oddalił się od strefy spadkowej. To trzecie z rzędu ligowe zwycięstwo trenera Romualda Szukiełowicza.

Tak udanego początku pracy w klubie przy Oporowskiej dawno nie miał żaden szkoleniowiec. Śląsk pod wodzą Szukiełowicza wygrał wszystkie trzy dotychczasowe mecze w lidze. Ta sztuka nie udawała się żadnemu z trenerów, którzy pracowali z wrocławską drużyną w ciągu sześciu ostatnich lat.

Tadeusz Pawłowski rządy w Śląsku rozpoczął od zdobycia pięciu punktów. Czech Stanislav Levy w trzech pierwszych meczach zgromadził cztery oczka. Tak dobrego startu nie miał nawet architekt wielkich sukcesów Śląska Orest Lenczyk - zaliczył trzy remisy. Szukiełowicz przegrał tylko w Pucharze Polski z Zawiszą.

Z trzech ostatnich ligowych rywali piątkowy przeciwnik był dla Śląska najtrudniejszy. Do Wrocławia przyjechała Wisła Kraków, której trenerem od kilku tygodni jest były szkoleniowiec i legenda Śląska Tadeusz Pawłowski. Ale to nie on, a nowi zawodnicy wrocławian byli tego dnia w centrum uwagi. W pierwszej "jedenastce" wybiegło trzech z nich. Na środku obrony zawieszonego Adama Kokoszkę zastąpił Lasha Dvali. Na lewym skrzydle biegał Węgier Andras Gosztonyi, a miejsce ofensywnego pomocnika zajmował Japończyk Ryota Morioka.

Nowi zawodnicy zaprezentowali się poprawnie, ale z pewnością nie byli wyróżniającymi się piłkarzami na boisku. Dvali w pierwszej połowie imponował rozegraniem piłki. Gruzin popisał się kilkoma prostopadłymi podaniami przecinającymi drugą linię Wisły. W drugiej części grał już mniej pewnie, dużo bardziej asekuracyjnie. Odważne podania do przodu zastąpił zagraniami do najbliższego partnera.

Swoją dynamikę zaprezentował Gosztonyi. Węgier wygrał kilka pojedynków jeden na jeden i starał się kreować akcję kolegom z drużyny, ale miał problemy z dokładnością podań. A z upływem kolejnych minut przytrafiały mu się straty. Momentami grał zbyt indywidualnie.

Największe oczekiwania były wobec Japończyka Morioki. 24-letni rozgrywający w pierwszych minutach grał bardzo asekuracyjnie. Unikał pojedynków fizycznych, a zamiast stwarzać okazje drużynie, szybko pozbywał się piłki. Później jego gra wyglądała lepiej. Kilka razy zaprezentował nieprzeciętne techniczne umiejętności. Trzykrotnie próbował strzałów z dystansu. Niewiele brakowało, a jeden zakończyłby się efektowną bramką. O ile w ofensywie Morioka próbował błyszczeć, to w obronie niemal w ogóle nie uczestniczył, za co oberwało mu się po meczu od trenera.

- Marioka odpuścił swoje krycie w defensywie i było trochę bałaganu. Widać, że u nas jest więcej gry kontaktowej i jeszcze do tego się nie przystosował. Z każdym tygodniem będzie to lepiej wyglądało - mówił na szkoleniowiec Śląska Romuald Szukiełowicz.

Morioka na boisku wytrwał niemal 70 minut. Zastąpił go wracający po półrocznej przerwie Robert Pich. Słowak niczym szczególnym się nie wyróżnił.

W meczu z Wisłą o sile Śląska decydowali za to piłkarze sprawdzeni i co ciekawe, defensywni pomocnicy. To trafienie Tomasza Hołoty zapewniło Śląskowi trzy punkty. 25-letni pomocnik był jednym z najlepiej odbierających graczy we wrocławskiej drużynie. To jego rywale faulowali najczęściej i to jemu ostatecznie udało trafić się do siatki rywali. Równie dobrze zaprezentował się Tom Hateley. Anglik nieźle wykonywał stałe fragmenty gry. To od niego rozpoczynało się sporo ofensywnych akcji Śląska.

Z Wisłą Śląsk wygrał i zaliczył kolejne trzy punkty, ale z euforią i zachwytem nad grą wrocławian trzeba poczekać. Bo to Wisła miała więcej dogodnych sytuacji strzeleckich do zdobycia bramki, ale była nieskuteczna. - Tak, mieliśmy szczęście - przyznał później trener Szukiełowicz.

Na razie drużyna Śląska - tak jak zapowiadał Szukiełowicz - była agresywna i waleczna. Efekt jest taki, że grono zawieszonych za kartki powiększyło się o kolejnych dwóch piłkarzy: Hateleya i Dudu.

Warto zaznaczyć, że spotkanie obserwowało ponad 13 tys. widzów, a wśród byli kibice z Japonii, których z pewnością przyciągnąć Morioka. Ostatni raz podobną frekwencję na Stadionie Miejskim we Wrocławiu przy okazji ligowego meczu Śląska zanotowano w 1. kolejce tego sezonu w meczu z Legią (ponad 12,5 tys).

Śląsk - Wisła 1:0 (0:0)

Bramka:: 1:0 - Hołota (79)

Śląsk: Pawełek - Zieliński, Dvali, Celeban, Dudu - Dankowski (73. Ostrowski), Hateley, Hołota, Morioka (68. Pich), Gosztonyi (90. Grajciar) - Biliński

Wisła: Miśkiewicz - Burliga, Głowacki, Guzmics, Sadlok - - Guerrier (61. Cywka), Uryga, Pietrzak (83. Crivellaro), Boguski, Bałaszow - Ondrasek

Śląsk - Wisła

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.