- Nie jest tajemnicą, że mamy z nim cały czas kontakt i rozmawiamy - mówił jeszcze kilka dni temu prezes Lecha Poznań Karol Klimczak o Artjomsie Rudnevsie, który wciąż jest na liście marzeń Kolejorza w tym oknie transferowym. - Dużo zależy od HSV, bo miał z nim rozwiązać kontrakt z opcją wypłacenia części brakującego kontraktu, a wtedy Artjoms mógłby grać u nas za relatywnie mniejsze pieniądze - wyjaśnił.
Łotysz jednak nie tylko nie daje szefom HSV powodu do rozwiązania kontraktu, ale jest na początku rundy wiosennej w Bundeslidze jednym z nielicznych jasnych punktów w ofensywie drużyny Bruno Labbadii. W poprzedniej kolejce Artjoms Rudnevs zdobył bramkę w meczu z VfB Stuttgart zaledwie dwie minuty po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Wówczas zagrał niewiele ponad kwadrans.
W niedzielę przeciwko FC Koeln znów usiał wprawdzie na ławce rezerwowych, ale tym razem wszedł do gry od początku drugiej części i to mimo że hamburczycy ściągnęli w ostatnich dniach okresu transferowego dwóch ofensywnych graczy. Przeciwko drużynie z Kolonii Artjoms Rudnevs już w 47. minucie zaliczył asystę przy golu Nikolaia Muellera, który ustalił wynik na 1:1. Komentatorzy podkreślali, że pojawienie się łotewskiego napastnika na murawie bardzo ożywiło ataki HSV.
Do końca okresu transferowego w Polsce pozostały trzy tygodnie. Zakończy się on 29 lutego, a nie 8 lutego, jak jeszcze do niedawna informowała FIFA na swojej stronie internetowej.