Karol Klimczak: ?
- Bez krawatów właściwie w ogóle nie wpuszczamy (śmiech)
- Spokojnie, rozumiemy to, ale z naszej strony konieczna jest wytrwałość i niekoniecznie uleganie presji. Staramy się budować klub zdroworozsądkowo.
- Nie to mam na myśli. Lech to klub, który ma funkcjonować przez długie lata. Przy naszych przychodach rzędu 65 mln złotych stać nas na złoty strzał. Na zakup może nie Ramiresa, jak chiński zespół Jiangsu Suning, z którym graliśmy niedawno sparing w Hiszpanii, ale na jakiś głośny transfer moglibyśmy sobie pozwolić. Nie podniosłoby to jednak jakości całego zespołu, więc nie o to chodzi.
Myśli pan, że my nie mamy takich pokus jak kibice - kupić jeszcze tego i tego piłkarza? Mamy, bo sami jesteśmy kibicami. Tylko, że to my musimy potem zapłacić ludziom w klubie, czynsz za stadion, rachunek za prąd. Dlatego nie rzucimy wszystkiego, co mamy w transfery. Nie stać nas na to w długim terminie...
Cała rozmowa pt. "Nie mogliśmy dłużej czekać na Artjomsa Rudnevsa" na stronach sportowych weekendowego wydania "Gazety Wyborczej Poznań"