Ostatnie dni Stomilu Olsztyn? Kibice pokazali się w Uranii

Mamy jeszcze nadzieję, że coś może się zmieni, choć w niektórych sytuacjach rozsądek musi wziąć górę - mówi zasmucony Grzegorz Lech, pomocnik biało-niebieskich. Przyszłość klubu ze stolicy Warmii i Mazur wciąż stoi pod dużym znakiem zapytania.

Nie milkną echa piątkowych wydarzeń wokół olsztyńskiego pierwszoligowca. Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna otwarcie przyznał, że w tym roku miasto nie przekaże złotówki na profesjonalny futbol w stolicy Warmii i Mazur. Kilka godzin później, klub na swojej oficjalnej witrynie internetowej zachęcał do wsparcia drużyny, poprzez wykupienie cegiełek: 245 zł + 5 zł za bilet na pięć wybranych spotkań, 499 zł + 1 zł za karnet na rundę wiosenną oraz 999 zł + 1 zł za karnet VIP na rundę wiosenną. W ten sposób Stomil chce zebrać milion złotych.

Pierwsze dane dotyczące kwot przekazywanych przez kibiców zaczęły spływać do klubu dopiero w poniedziałek. O godzinie 13, klub poinformował o cząstkowych wynikach zbiórki, która ma trwać do 7 lutego. Na tę chwilę pieniądze wpłaciło 71 osób, a stan konta wynosił 12 385,82 zł.

Kibice palą znicze

Na znak protestu przeciwko decyzjom włodarzy miasta oraz solidarności z piłkarzami Stomilu, olsztyńscy kibice przez cały weekend zapalali świeczki przed siedzibą klubu oraz na schodach prowadzących do ratusza. Mimo kilkukrotnej interwencji policji oraz straży miejskiej i sprzątania zniczy przez funkcjonariuszy, najwierniejszy sympatycy biało-niebieskich wciąż dostawiali kolejne. - Nie podoba się nam postawa władz naszego miasta - mówią otwarcie kibice biało-niebieskich. - To pewnego rodzaju ewenement, że w Olsztynie, gdzie mieści się klub z takimi tradycjami, nie ma pieniędzy, które można na niego przeznaczyć. Taka sama sytuacja była w poprzednim roku, lecz teraz jest znacznie gorzej.

W poniedziałek grupa kibiców, protestujących przeciwko decyzjom władz Olsztyna, rozwinęła transparenty na meczu siatkarzy Indykpolu AZS Olsztyn w hali Urania. Gdy ochrona chciała jeden z nich zdjąć doszło do przepychanek.

Emocji nie kryją również piłkarze OKS-u. - To wzruszające, kiedy widzi się kibiców walczących o Stomil - mówi Grzegorz Lech, pomocnik Stomilu. - Pokazuje to, jaka atmosfera panuje wokół klubu. Niestety, osoby które władają miastem nie widzą, że miasto można promować przez piłkę nożną. Sporo ludzi interesuje się tym sportem, młodzież garnie się do gry w piłkę. Nie oddziałuje to jednak w żaden sposób na prezydenta. Co prawda dał nam zielone światło w poprzednim roku, ale nie mamy odpowiedniej bazy treningowej, aby stać się dobrym produktem dla przedsiębiorców.

I dodaje: - Jako zawodnicy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Osiągnęliśmy dobry wynik na półmetku rozgrywek, organizowaliśmy różne akcje poszukiwania sponsorów.

Piłkarze rozwiążą kontrakty?

Ostatnia pensja na kontach piłkarzy została przelana ponad dwa miesiące temu. Zgodnie z regulaminem Polskiego Związku Piłki Nożnej, zawodnicy mogą we wtorek wysłać pismo do piłkarskiej centrali, dotyczące rozwiązania kontraktu z winy klubu.

Dotychczas z klubem pożegnali się Dawid Szymonowicz oraz Arkadiusz Czarnecki. Do Olsztyna nie powróci już raczej Ukrainiec Irakli Meschia. Wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy otrzymał także Tomasz Chałas, a z drużyną od pewnego czasu nie trenuje również Rafał Kujawa, którym zainteresowana jest Pogoń Siedlce. - Nie mogę po raz kolejny powiedzieć swojej żonie czy dziecku, że znów nie dostałem wypłaty - przyznaje zasmucony Lech. - Jestem dorosłym człowiekiem, który ma sporo obowiązków. Muszę zarabiać na życie i pomimo wielkiego sentymentu do klubu, trzeba przynieść gotówkę do domu. Mamy jeszcze nadzieję, że coś może się zmienić, choć w niektórych sytuacjach rozsądek musi wziąć górę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.