Brazylijczyk na boisku pojawił się wraz z dziewięcioma innymi piłkarzami od początku drugiej połowy. Już pierwsze akcje w jego wykonaniu wprowadziły w zachwyt licznie zgromadzonych kibiców. Leandro mijał rywali z duża łatwością, ale przy grze kontaktowej, jednocześnie narażał się na urazy. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem arbitra, napastnik Zielonych oddał strzał z odległości około 25. metrów, i padł po nim - niczym rażony piorunem. Kilka chwil później musiał już przy pomocy opieki medycznej opuścić boisko i udać się do szatni. Najprawdopodobniej Leo podkręcił staw skokowy prawej nogi, i o tym jak długo potrwa jego przerwa w zajęciach zadecydują najbliższe dni.
Tymczasem wynik gry towarzyskiej, ustalony został już do przerwy. Najpierw błąd Michała Bigajskiego (golkipera Znicza wyj. Red.) wykorzystał Krzysztof Ropski i znajdując się w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił precyzyjnie, obok niego. Kilkanaście minut później uderzenie byłego zawodnika Zielonych - Pawła Kaczmarka zatrzymało się na słupku, ale dobitka Macieja Mysiaka do pustej bramki, była już skuteczna.
W drużynie gospodarzy w sobotę nie zagrał jedynie Krystian Puton, który był wprawdzie obecny na meczu, ale odbywał indywidualny trening.
Radomiak Radom - Znicz Pruszków 1:1
Bramki: Ropski - Mysiak
Radomiak: Kula - Cieciura, Jędrzejczyk, Kucharski, Sulkowski, Mikołajczak, Radecki, W. Puton, Brągiel, Kwiek, Ropski, oraz Banasiak, Szady - Świdzikowski, Kościelny, Chrabąszcz, Wolski, Cupriak, Filipowicz, Agu, Śliwiński, Leandro.