ME w piłce ręcznej. Norwegowie zagrali dla Polaków: pokonali Francję

Półfinał mistrzostw Europy bez mistrzów świata stał się faktem. Norwegia wygrała z Francją 29:24 i zapewniła sobie pierwsze miejsce w grupie, a Chorwacja pokonała Polskę 14. bramkami i zajęła drugą lokatę.

Facebook?  | A może Twitter? 

Przedostatni mecz grupy pierwszej był kluczowy nie tylko dla losów Francji i Norwegii, ale i Polski. Zwycięzca zapewniał sobie grę w półfinale. Przy dwóch punktach Norwegii również biało-czerwoni mogli podejść do spotkania z Chorwacją ze sporym komfortem.

Mecz rozpoczął się od dwuminutowej kary dla Bjarte Myrhola, bramki Luca Abalo i udanej interwencji Thierry'ego Omeyera. Po chwili piłkę odbił również Ole Erevik i po pięciu minutach na tablicy wyników widniał remis 1:1. Bohaterem pierwszych minut spotkania był jednak Francuz. Omeyer odbił pięć z siedmiu pierwszych strzałów rywali i to głównie dzięki niemu Francja szybko objęła trzybramkowe prowadzenie.

Ważną rolę odgrywał też Daniel Narcisse. Szybko rzucił trzy bramki, a w obronie pilnował Espena Lie Hansena, głównego bombardiera rywali. Trafianie do siatki długo sprawiało Norwegom olbrzymie problemy. W pierwszych 18 minutach udało im się to tylko cztery razy. Na szczęście dla Skandynawów, Francuzi w ofensywie również nie błyszczeli i w 21. minucie Norwegowie dogonili rywali. Trener Claude Onesta natychmiast poprosił o czas.

Przestój jego podopiecznych wciąż trwał. Od trafienia Michaela Guigou w 17. minucie przez sześć minut nie mogli pokonać Erevika. Bramkę zdobyli dopiero grając w przewadze po karze dla Sandera Sagosena. W bramce wciąż dwoił się i troił Omeyer, na trybunach Tauron Areny Francuzów głośno dopingowało ponad 100 francuskich kibiców, ale nie potrafili odskoczyć rywalom.

Mecz na żywo oglądało kilkanaście tysięcy ludzi. W końcówce pierwszej połowy fani wreszcie obejrzeli nieco więcej bramek. Na boisku trwała wyrównana walka, ale na przerwę z prowadzeniem 12:11 zeszli Norwegowie.

Na początku drugiej części gry prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale nadal żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalom. Dopiero w 38. minucie pierwszą bramkę zdobył Nikola Karabatić, największy gwiazdor Francuzów. Chwilę później jego rzut obronił jednak Erevik, Norwegowie wyprowadzili kontrę zakończoną trafieniem Kristiana Bjornsena i osiągnęli dwie bramki przewagi.

W 43. minucie prowadzili już 20:17. Onesta znów chciał poprawić sytuację przerwą. Po niej szybko trafił Narcisse, na którym opierała się ofensywa Francuzów. Wśród rywali przebudził się jednak Hansen, między słupkami regularnie popisywał się Erevik i mistrzowie świata nie byli w stanie zmniejszyć przewagi.

Norwegowie radzili sobie nawet grając w osłabieniu - tak jak w 50. minucie, kiedy efektowną bramką popisał się Kent Robin Tonnesen. Trzy minuty później prowadzili już 26:21, a każde ich trafienie było coraz głośniej fetowane przez polskich kibiców.

Francuzi starali się jeszcze ratować sytuację wysoką grą w obronie i coraz szybszymi atakami, ale kiedy pięć minut przed końcem spudłował Benoit Kounkoud, a chwilę później Omeyera pokonał Sagosen, stało się jasne, że w tym spotkaniu nic złego Norwegom stać się już nie może.

Ostatecznie wygrali 29:24, a krakowską publiczność radością porwał Erevik, który już przed końcowym gwizdkiem najpierw efektownie świętował, a potem z niedowierzaniem łapał się za głowę. Chwilę później przyłączyli się do niego koledzy. Norwegia zapewniła sobie zwycięstwo w grupie i w półfinale zmierzy się z drugim zespołem grupy grającej we Wrocławiu, czyli z Niemcami.

Zobacz wideo

Francja - Norwegia 24:29 (11:12)

Francja: Omeyer, Gerard - Remili, Nyokas 1, Narcisse 7, Honrubia, N. Karabatić 3, Mahe 1, Abalo 4, Sorhaindo, Guigou 5, L. Karabatić, Fabregas, Derot, Porte 3, Kounkoud

Norwegia: Christensen, Erevik - Sagosen 4, Kristensen, Hykkerud 2, Myrhol 4, Overby, Mamelund, Tonnesen 6, Jondal 4, Bjornsen 5, Lindboe, Gullerud, O'Sullivan, Reinkind, Hansen 4

Więcej o:
Copyright © Agora SA