Lech Poznań. Jeśli nie Artjoms Rudnevs, to Kamil Wilczek?

Artjoms Rudnevs wciąż jest numerem jeden wśród napastników na liście życzeń Lecha Poznań. Kolejorz rozważa jednak pozyskanie innych piłkarzy, dlatego pytał Carpi o możliwość wypożyczenia Kamila Wilczka.

Artjoms Rudnevs ma w Poznaniu mieszkanie, w miarę regularnie bywa też na meczach na stadionie przy Bułgarskiej. Jesienią miał wiele czasu, bo w pierwszym zespole Hamburgera SV nie grał wcale, a kilka występów zaliczył jedynie w drużynie rezerw. Pół roku przed końcem kontraktu (obowiązuje do końca tego sezonu) Łotysz miał wrócić do Kolejorza. Nieoficjalnie wiemy, że był już umówiony z władzami Lecha na podpisanie umowy, gdy tylko rozwiąże swój kontrakt z hamburczykami. Miał w Niemczech dostać na tyle wysokie odszkodowanie za przedwczesne rozstanie z klubem, że mógłby grać w Poznaniu za kilkukrotnie niższe wynagrodzenie, niż dostawałby do czerwca w HSV.

Ten plan posypał się jednak jeszcze przed Bożym Narodzeniem. To wtedy szefowie Hamburgera SV ogłosili, że żadnego rozwiązania kontraktu nie będzie i Artjoms Rudnevs pozostanie w klubie tak długo, jak się do tego zobowiązał. Na początku stycznia trener Bruno Labbadia ogłosił, że na zimowym obozie w Belek szanse powrotu do drużyny dostanie kilku zawodników, w tym Artjoms Rudnevs.

I były król strzelców ekstraklasy znów zaczął grać w pierwszym zespole. Oczywiście w sparingach. Przeciwko Rot-Weiss Erfurt zagrał dziewięćdziesiąt minut, a w starciach z Ajaksem Amsterdam i Young Boys Berno po pół godziny. Szwajcarom wbił w piątek jedynego gola dla swojej drużyny, co mogłoby oznaczać, że teraz to powrót Artjomsa Rudnevsa do Lecha jest już zupełnie nierealny.

 

Niekoniecznie. Hamburger SV przegrał bowiem wszystkie wspomniane gry kontrolne - po 1:2 z Rot-Weiss i Young Boys oraz 1:3 z Ajaksem. Bundesliga wznawia rozgrywki w następny weekend i kto wie, czy Niemcy nie zdecydują się na zakup nowego napastnika. Pojawiły się informacje, że może to być Nemanja Nikolić z Legii Warszawa. Jej prezes nie dość, że nie chce sprzedawać Węgra, to teraz ma jeszcze dodatkowy argument: transfer do HSV mógłby sprawić, że Niemcy... zgodziliby się na odejście Artjomsa Rudnevsa do Kolejorza.

Lech Poznań nie ma jednak za wiele czasu na to, by czekać na Łotysza. Okno transferowe w ekstraklasie zamknie się w tym roku bardzo szybko, bo już 8 lutego. Żeby na sporą część rundy rewanżowej nie zostać z jednym zdrowym napastnikiem (Dawidem Kownackim), władze klubu z Bułgarskiej rozglądają się za wartościowym wzmocnieniem ataku. Nie udało się z Marco Paixao i pojawił się pomysł sprowadzenia Kamila Wilczka.

27-latek z dwudziestoma golami został królem strzelców poprzedniego sezonu w Polsce i odszedł z Piasta Gliwice do Carpi. - Kamila chciały APOEL Nikozja, Nantes, Rayo Vallecano, Broendby Kopenhaga, Sheffield i Union Berlin, ale wybrał Carpi - tłumaczył Włochom menedżer piłkarza Jarosław Kołakowski.

Przygoda Kamila Wilczka z Serie A jest jednak na razie bardzo bolesna, bo piłkarz z trudem łapie się na ławkę rezerwowych przedostatniej drużyny ligi, a przez pół roku zagrał tylko trzy razy. W sumie 115 minut przeciwko Sampdorii Genua, Interowi Mediolan i Hellas Werona. Nic dziwnego, że w połowie sezonu włoscy dziennikarze zaczynają umieszczać Polaka w rubrykach pt. "rozczarowanie".

Powinien dostać od Carpi zgodę na odejście, ale nie za wszelką cenę, o czym przekonał się Lech. Chciał wypożyczyć Kamila Wilczka za symboliczną kwotę i wykupić go ewentualnie latem za kilkaset tysięcy euro, ale ta propozycja została przez Włochów odrzucona. Czy będzie kolejna oferta?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA