Rusza Euro. Nasi z Vive są bezcenni dla kadry

Trudno znaleźć na mistrzostwach Europy drużynę, w której tak wiele zależałoby od przedstawicieli tej samej klubowej ekipy. A właśnie tak jest w reprezentacji Polski Michaela Bieglera, w której niepodważalne role odgrywają zawodnicy Vive Tauron.

PIŁKA RĘCZNA. Ich dominacja byłaby jeszcze większa, gdyby w ubiegłym roku feralnej kontuzji kolana nie doznał Mariusz Jurkiewicz. Gdyby "Kaczka" był zdrowy, to Polacy mogliby rozpocząć dzisiejszy mecz z Serbią w imponującym zestawieniu w drugiej linii. Trójka Jurkiewicz na środku, Michał Jurecki na lewym rozegraniu i Krzysztof Lijewski na prawej połówce wygląda naprawdę imponująca. Wskutek urazu tego pierwszego, Michael Biegler musiał jednak szukać innych rozwiązań. Na środek przesunął Michała Jureckiego, a w pierwszej siódemce wystąpi inny kielczanin - Karol Bielecki.

- Nie oglądałem ostatnich towarzyskich meczów reprezentacji Polski, ale jakoś jestem dziwnie spokojnie o postawę wszystkich zawodników Vive. Oni nieco niemrawo zaczęli sezon klubowy, ale teraz jest coraz lepiej, są w lepszej dyspozycji, o czym chociażby świadczy wygrana z Barceloną. Każdy z nich jest pełnowartościowym, ukształtowanym zawodnikiem i myślę, że wytrzymają presję tego turnieju - przyznaje Marcin Lijewski, były znakomity reprezentant Polski.

Podkreśla również, że oparcie się na zawodnikach Vive może wyjść tylko na korzyść. - To duży plus, że trzon stanowią piłkarze Vive. Wszyscy wiemy, że trener Biegler nie przywiązuje dużej wagi do pracy nad ofensywą, dlatego ich zgranie klubowe może mieć olbrzymie znaczenie na parkiecie - dodaje popularny "Szeryf".

Nie ma żadnych wątpliwości, że właśnie w kielczanach pokładane są największe nadzieję kibiców. Sławomir Szmal ma być prawdziwą ostoją w bramce i wszyscy marzą, by tak jak na Euro w 2010 roku został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju. "Kasa" śmiało może o tym myśleć, bo w ostatnich tygodniach spisuje się znakomicie. A na początku sezonie wcale tak różowo z jego formą nie było, to Marin Sego lepiej spisywał się w kieleckiej bramce. - Mieliśmy bardzo ciężki obóz i Sławek nie mógł złapać właściwej formy. Teraz jest w wysokiej dyspozycji i miał ostatnio bardzo dobre mecze. Z drugiej strony "Kasa" to facet, który nie tylko stoi w bramce, ale jego rola poza parkietem jest olbrzymia - przyznaje Tomasz Strząbała, II trener Vive Tauron Kielce.

Trudno w tym momencie wyobrazić sobie ofensywę i defensywę biało-czerwonych bez Michała Jureckiego i Krzysztofa Lijewskiego. "Dzidziuś" to człowiek orkiestra - będzie długimi fragmentami wykorzystywany przez Bieglera na środku rozegrania. Jeśli mecz wyjątkowo nie układałby się po myśli Karolowi Bieleckiemu, to wtedy wróci na swoją nominalną pozycję - lewe rozegranie. O formę Jureckiego nie ma co się martwić, bo jest znakomicie dysponowany. Podkreśla również, że nie zna słowa presja i jest gotowy do tego, by pod nieobecność Mariusza Jurkiewicza, być liderem reprezentacji Polski.

Bardzo dużą jakość (jeśli jest zdrowy) w obu formacjach daje również Lijewski. Może nie ma w obronie tylu przechwytów i bloków, co w klubie, ale w tej formacji jest bardzo ważną postacią. W ofensywie ma niekwestionowaną pozycję i na jego znakomite bramki oraz świetne asysty do kołowych lub prawoskrzydłowego wszyscy bardzo liczą. - Mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko. To dla mnie turniej życia - mówi "Lijek".

Mocną pozycję w kadrze Bieglera, od momentu kiedy Niemiec objął kadrę, ma również Bielecki. "Kola" ostatnio grał chimerycznie - był bohaterem wygranego meczu ze Szwecją, by dzień później fatalnie spisać się z Hiszpanią. Niespełna 34-letni zawodnik dobrymi występami i medalem mistrzostw Europy może sprawić sobie urodzinowy prezent (ma 23 stycznia, wtedy będzie trwała II faza turnieju). Wiadomo, że będzie rzadko wykorzystywany w obronie, raczej tylko w momentach, kiedy Polacy nie zdążą się zmienić. Bielecki ma odpowiadać przede wszystkim za jedno - zdobywanie bramek, czyli to co najlepiej potrafi. Nie bawić się w asysty, szukanie kolegów, ale pokonywanie bramkarzy rywali potężnymi rzutami z drugiej linii.

Tego samego póki co nie można oczekiwać po Piotrze Chrapkowskim. Wychowanek Cartusi Kartuzy pełni w kadrze podobną rolę, jak w klubie. Odpowiada za czarną robotę - ma przede wszystkim walczyć w obronie. W ataku przez Bieglera wykorzystywany jest rzadko. A jak dostał szansę na turniejach Christmas Cup i w Hiszpanii to jej w tej formacji nie wykorzystał. Można go jednak tłumaczyć, bo stracił początek sezonu wskutek dwóch kontuzji i w pierwszej rundzie grał mało. - Piotrkowi ciężko było wrócić do optymalnej formy. W efekcie w ataku brakuje mu pewności siebie. A przecież Euro to zupełnie inny poziom, jak PGNiG Superliga - dodaje Strząbała.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.