ME w piłce ręcznej. Michał Daszek: Wiemy, czego kibice od nas oczekują

- W Polsce kibice śpiewają hymn a capella i jest to niesamowite uczucie. To sens bycia sportowcem - zaznacza Michał Daszek, skrzydłowy reprezentacji Polski.

Facebook?  | A może Twitter? 

Andrzej Klemba: Trener Bigler mówił, że dużo indywidualnie ćwiczył ze skrzydłowymi. Nad czym pracowaliście?

Michał Daszek: Dużo pracowaliśmy nad rzutami, wróciliśmy też do podstaw, w jaki sposób mamy się poruszać, gdzie w pewnych momentach powinniśmy się znaleźć. Chodzi m.in. o powrót do obrony, bo taka rola skrzydłowych, by nie stać cały czas w rogu. Pracowaliśmy też nad wychodzeniem do kontrataku. W obronie pomagamy kolegom ze środka tworzyć trzon defensywy obrony. Często próbujemy przechwycić piłkę. W ataku wygląda to tak, że cały zespół próbuje nam wypracować sytuację i trzeba być wtedy skutecznym. Mamy też takie zagrywki, w których skrzydłowy wbiega na koło lub pomaga rozgrywającym.

Najczęstszym zarzutem wobec kadry jest właśnie to, że nie ma pomysłu na atak.

- Ja bym tak tego nie nazwał. Mamy znakomitych zawodników, którzy potrafią wziąć ciężar gry na siebie i wygrać jeden na jeden czy akcje dwa na dwa. Na pewno będziemy dobrze przygotowani taktycznie na naszych przeciwników. Analizujemy, w czym są dobrzy, a w czym słabsi. Poznajemy zagrywki, które najczęściej stosują.

Zagracie przed własną publicznością...

- To wielkie święto piłki ręcznej w Polsce. Pierwszy raz taka impreza odbędzie się w naszym kraju. Jesteśmy przygotowani. Widzimy, że organizacyjnie też wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Wiemy, że mamy zadanie do wykonania, a kibice oczekują od nas wygrywania. Trzeba skupiać się na kolejnym przeciwniku i to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że będziemy się rozkręcali z meczu na mecz i forma będzie rosła. Tak jak to robią Francuzi, czyli najlepsza drużyna turniejowa.

Będzie miał pan własnych kibiców?

- Tak, przyjadą rodzina i kilku kolegów. Na takich meczach trzeba być. Dzwoniłem do nich od razu, jak wiedziałem, że dostanę bilety. Pytałem każdego członka rodziny, czy chce przyjechać. Nawet pomogłem w organizowaniu hotelu, bo ważne, by rodzina mogła uczestniczyć w takich wydarzeniach.

Jest pan jednym z młodszych zawodników w kadrze, a już wdarł się pan do niej przebojem.

- Ostro rywalizujemy na pozycji skrzydłowego, jest nas trzech do grania. Każdy kolejny mecz na arenie międzynarodowej dużo mi daje. To doświadczenie owocuje. Tak samo jak gra w klubie, np. występy z Wisłą Płock w Lidze Mistrzów. Tam są bramkarze na topowym poziomie.

Gdzie można szukać słabych stron rywali grupowych?

- Przede wszystkim musimy zniwelować ich kontratak. Jeżeli będziemy szybko wracać, nie będą zdobywać łatwych bramek. Wtedy obrona stanie się naszym atutem. Wiemy, co rywale grają i jak musimy się na to przygotować. Jeżeli rywale będą męczyć się w ataku, to uda nam się zrealizować pierwszy plan, bo wtedy łatwiej o szansę, by ich skontrować.

Z Francją gracie na końcu.

- Tak, ale to początek turnieju. Jeżeli wygrają pierwsze dwa mecze, to zawsze zdarzy się im jedno gorsze spotkanie. Miejmy nadzieję, że akurat z nami. Nie będę mówił o taktyce, bo o to chodzi, byśmy tylko my o tym wiedzieli. Wiele zespołów gra w Europie podobnie. Różnią się szczegółami. Wiemy, jak grają Francuzi, Macedończycy i Serbowie i na co mamy być przygotowani.

Jaki jest cel?

- Zawsze gramy o zwycięstwo w turnieju. O to walczy każdy sportowiec. Możemy zagwarantować, że damy z siebie wszystko, w każdym meczu 110 proc. Walki będzie naprawdę dużo. Tanio skóry nie sprzedamy.

Mieliście się poczuć w Krakowie przed mistrzostwami jak w domu. Udało się?

- Tak. Mieliśmy obadać hotel, by wiedzieć, gdzie się poruszać. Mieliśmy traktować zgrupowanie w Krakowie jako rozpoznawcze. Jeżeli by nam czegoś brakowało, to mieliśmy od razu dać znać. Podobnie jeśli chodzi o halę, by jak najlepiej w tak dużym obiekcie się odnaleźć. Na pewno będzie naszym plusem.

Prezes Marcin Herra mówił, że specjalnie gracie w Krakowie, by doping był największy z możliwych.

- Tak, to jest supersprawa. 15 tysięcy polskiej publiczności, najlepszej na świecie, to coś niewyobrażalnego. Już czuję ciarki, jak pomyślę o tym, jak będą nas dopingowali od 15 stycznia.

Co czujecie, gdy słuchacie Mazurka Dąbrowskiego i jeszcze go sami śpiewacie?

- Akurat w Polsce kibice śpiewają hymn a capella i jest to niesamowite uczucie.

To jest sens bycia sportowcem?

- Tak, to jest sens bycia sportowcem. Dobrze powiedziane.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA