Michał Probierz: Były upadki i wzloty

- Wiosną będzie ciężka walka, bo przecież między nami, a ostatnią drużyną są tylko cztery punkty różnicy. Po tej pierwszej części sezonu cztery pierwsze zespołu są już pewne pierwszej ósemki na koniec rundy zasadniczej, o pozostałe cztery miejsca w grupie mistrzowskiej będzie toczyła się bitwa - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii.

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Tomasz Piekarski: Zimową przerwę w rozgrywkach spędzicie na ósmej pozycji w tabeli. Jak pan oceni pierwszą część sezonu w wykonaniu Jagiellonii?

Michał Probierz, trener Jagiellonii: - Wiedzieliśmy, że będzie to trudna runda. To nie jest przypadek, że gra w europejskich pucharach odbija się na naszych zespołach. Tak było w poprzednich latach, tak jest też teraz. My mieliśmy swoje problemy, Śląsk Wrocław miał swoje, Lech Poznań, Legia Warszawa również. Najważniejsze, że w tej końcówce już trochę się wszystko ustabilizowało, że zdobyliśmy trochę punktów żeby powalczyć na wiosnę. Wiosną będzie ciężka walka, bo przecież między nami, a ostatnią drużyną są tylko cztery punkty różnicy. Po tej pierwszej części sezonu cztery pierwsze zespołu są już pewne pierwszej ósemki na koniec rundy zasadniczej, o pozostałe cztery miejsca w grupie mistrzowskiej będzie toczyła się bitwa.

Jesienią drużyna borykała się z różnymi problemami. Któryś był najpoważniejszy, czy to było nawarstwienie kilku?

- Problemy się nawarstwiały. Po pierwsze to nie może być tak, że zdobywamy po dwa gole w meczu, a nie wygrywamy, tak było w czterech spotkaniach. Po drugie traciliśmy zdecydowanie za dużo bramek. Brakowało koncentracji, organizacji w grze. To się brało m.in. z tego, że wielu było nowy zawodników, którzy nie byli przyzwyczajeni do naszego grania.

Straciliście 34 gole, więcej, bo 35 straciło jedynie będące na ostatnim miejscu w tabeli Podbeskidzie Bielsko-Biała.

- Jeszcze Górnik Zabrze stracił ich sporo [32 - red.]. Ale z drugiej strony strzeliliśmy dużo więcej bramek niż rok temu. W niektórych meczach brakowało nam konsekwencji. W spotkaniach z Wisłą Kraków czy z Podbeskidziem, ale też w jeszcze innych, otwieraliśmy wynik, ale gdzieś potem brakowało nam tego cwaniactwa żeby dowieźć prowadzenie do końca. Teraz podczas przygotowań będzie parę tygodni na to żeby zdecydowanie poprawić pewne rzeczy. Ważne jest też to żeby od pierwszego treningu zawodnicy wiedzieli co chcemy robić, jaki kierunek obieramy.

MARCIN ONUFRYJUK

Wpływ na postawę drużyny miały też zmiany kadrowe. W zasadzie z każdej formacji, oprócz bramki, odszedł ważny zawodnik.

- Tak, każdy zespół ekstraklasy z którego odeszłoby tylu zawodników miałby problem. A trzeba też wspomnieć, że wcześniej odeszli też i Mateusz Piątkowski i Dani Quintana. Zastąpili ich młodzi gracze. Oni jak wchodzili do gry przy zawodnikach którzy byli wcześniej to było im łatwiej. Teraz natomiast ci zawodnicy, którzy rok temu czy dwa lata temu grali w niższych ligach musieli być liderami. Ponadto naprawdę spotkania reprezentacji nas dobijały. Bardzo dużo zawodników wyjeżdżało na zgrupowania i nie mieliśmy możliwości żeby odbudować się. Szukaliśmy różnych rozwiązań żeby wyjść z tego kryzysu w którym byliśmy.

Wspomina pan o odejściu zawodników ofensywnych, a nie jest tak, że największą stratą było odejście Michała Pazdana? On trzymał defensywę w ryzach, gdy odszedł straconych goli było dużo więcej. Czy to zbytnie uproszczenie?

- Uproszczenia, bo początek mieliśmy dobry, a trzeba też pamiętać, że na początku sezonu był z nami jeszcze Maciek Gajos. On był wyróżniającym się piłkarzem, a potem przeszedł do Lecha Poznań. Gajos pracował też w defensywie, Kosta Vassiljev już natomiast niekoniecznie. To jest m.in. ta różnica.

Była chwila zwątpienia gdy notowaliście serię sześciu spotkań bez wygranej?

- Może nie była to chwila zwątpienia, ale był ten moment kiedy oddałem się do dyspozycji zarządu. To był taki moment żeby wszyscy uświadomili sobie, że to jest taki dzwonek. Nie jest tak, że jestem trenerem który tylko trzyma się stołka. Czasami trzeba podjąć trudne decyzje. Dlatego tym bardziej mogę być działaczom wdzięczny i piłkarzom również, bo oni też się za mną wstawili, zaufali.

Gdy zespół wpada w kryzys zazwyczaj dochodzi do zmiany trenera. Pan miał możliwość wyprowadzenia drużyny z kryzysu i to doświadczenie też chyba powinno procentować w przyszłości.

- Zgadza się i to jest ważne. Ale jest też satysfakcja, że po tych upadkach potem w sześciu meczach zdobyliśmy dziesięć punktów. Mogło być ich zresztą więcej, bo z Podbeskidziem mogliśmy wygrać, spotkanie z Termalicą też mogło się inaczej potoczyć. Jak zmieniliśmy podejście na bardziej zindywidualizowane, na regeneracje, inny trening to gra wyglądała już lepiej. Szukaliśmy różnych rozwiązań i dobrze, że się w końcu udało. Tak ja w życiu, czasami dłużej trzeba czekać żeby się wyleczyć.

Po niektórych z nowych zawodników na pewno spodziewał się pan też więcej. Konstantin Vassiljev, Alvarinho...

- Ja tych zawodników którzy przyszli ostatnio nie skreślałbym.

Nie mówię o skreślaniu, ale o tym, że wydawało się, że więcej mogą wnieść do drużyny.

- Można się było spodziewać, ale też trzeba pamiętać, że ci zawodnicy przyszli w trakcie rundy. My tych piłkarzy uczyliśmy się w trakcie sezonu, poznawaliśmy jak reagują na stres, na sukces.

Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 0:3Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 0:3 MARCIN ONUFRYJUK

Na największy plus z nowych zawodników zasłużył Jacek Góralski?

- Na pewno wypadł pozytywnie, a dla mnie najważniejsze jest to żeby zawodnicy się rozwijali. Nie wszyscy jednak zrobili taki krok do przodu. Chcemy wypożyczyć Rafała Augustyniaka. Inne ruchy zależą od tego kogo pozyskamy.

Góralski w pewnym momencie wylądował na ławce rezerwowych. Zresztą w zasadzie wszyscy zawodnicy mieli wahania formy, nie było jednego który prezentowałby się stabilnie przez cały czas.

- Rzeczywiście, każdy miał upadki i wzloty. Karol Mackiewicz przez trzy miesiące nie grał z powodu kontuzji, Przemek Frankowski dość długo dochodził po kontuzji. Inni jeszcze wyjeżdżali na zgrupowania reprezentacji. Każdy miał swoją specyfikę. Było to kolejne doświadczenie dla mnie, a to też jest potrzebne każdemu trenerowi.

Bartłomiej Drągowski już zimą odejdzie z Jagiellonii?

- Na razie nie ma żadnego tematu. Jak będzie to będziemy się martwić.

Pana zdaniem powinien zostać czy już wyjeżdżać?

- To wszystko zależy od oferty.

To inaczej. On już jest gotowy na wyjazd, czy jeszcze nie?

- Jak ktoś zapłaci za niego dobre pieniądze to będzie gotowy.

A jeżeli chodzi o wzmocnienia?

- Są rozmowy, ale nie ma też tylu zawodników na rynku żeby człowiek padł na kolana. Mamy w składzie solidnych zawodników, ale też oni nie są jeszcze doświadczeni. Musimy więc postawić na większą jakość. Rozmawiamy, chcemy niektóre pozycje wzmocnić, ale wszystko też zależy od tego kogo na rynku uda się trafić.

Zazwyczaj podczas okresu przygotowawczego były dwa obozu. Teraz będzie jeden, trzytygodniowy w Turcji. Dlaczego taka zmian?

- Zazwyczaj była dłuższa przerwa, a teraz daliśmy piłkarzom więcej wolnego żeby oni rzeczywiście odpoczęli. Wierzę, że to wszystko przyniesie dużo lepszy skutek.

Pan chyba też musi odpocząć? Po ostatnim meczu mówił pan, że jest zmęczony piłką jak nigdy. Czyli teraz totalnie pan się odetnie od wszystkiego?

- Tak się nie da. Na pewno jednak odpocznę, chce się zregenerować. Ten rok był bardzo ciężki. Było budowanie zespołu, puchary, losowania. Ktoś z boku może powiedzieć, że to nie jest męczące, ale to był naprawdę wysiłek ogromny. Najpierw była euforia po poprzednim sezonie, ale nie było też czasu żeby się pocieszyć, bo zaraz były upadki i wzloty. Teraz trzeba odpocząć.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.