Cracovia ostatnie trzy spotkania zremisowała, ale podium zachowała

Od tego, co stanie się zimą zależy, czy włączy się w walkę o mistrzostwo Polski.

Cracovia zakończyła rok niemal bliźniaczymi remisami. W każdym z trzech ostatnich meczów przeważała, w każdym najpierw prowadziła, w każdym potem przegrywała, w każdym traciła bramki przez nieuwagę w obronie i w każdym wydzierała remis dzięki skuteczności napastników (głównie Denissa Rakelsa).

- Po pierwszej połowie meczu w Białymstoku apetyty były większe. Liczyliśmy, że zdołamy wywieźć trzy punkty. W drugiej połowie daliśmy się zepchnąć Jagiellonii i był taki moment, że trochę brzydko pachniało. Cieszę się, że chłopcy grali i próbowali do końca. Trzeba przyjąć punkt. Byłoby przykro wracać z zerowym dorobkiem - mówi Jacek Zieliński, trener Cracovii.

Na koniec roku krakowianie zwolnili więc tempo, a najważniejsze dla nich, że zdążyli już zapomnieć, jak to jest przegrać mecz. Po raz ostatni punktu nie zdobyli 30 października i - co do niedawna byłoby nie do pomyślenia - kończą rok na podium ekstraklasy.

Lista osób, które zasługują na pochwały, jest długa, ale składa się głównie z piłkarzy ofensywnych. Przede wszystkim Rakels na boisku regularnie podważa słowa szkoleniowca. Zieliński na każdym kroku powtarzał, że drużyna potrzebuje rasowego napastnika, a Łotysz niemal co mecz odpowiada: "trenerze, oto jestem!". Choć od początku sezonu był wystawiany głównie jako skrzydłowy(!), zdobył już 15 goli, a końcówkę miał szczególnie piorunującą. Trafił do siatki w siedmiu ostatnich meczach ligowych (tym razem zrobił to głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego) i przyćmił od dawna chwalonych kolegów ze środka pomocy.

O ile jeszcze kilka kolejek temu nikt o zdrowych zmysłach nie przypuszczałby, że Nemanja Nikolić z Legii może mieć konkurenta w walce o koronę króla strzelców, tak dziś ta wizja zaczyna być coraz bardziej realna.

To już nie są mrzonki ani - jak lubi mawiać trener Zieliński - opowieści z mchu i paproci, tylko rzeczywistość: Cracovia dziś jest trzecia i ma szansę włączyć się w walkę o mistrzostwo Polski. Choć przy ul. Kałuży ciągle powtarzają, że celem na razie jest awans do pierwszej ósemki, ale 11 punktów przewagi nad dziewiątym miejscem mówi samo za siebie. Po podziale tabeli na grupy mistrzowską i spadkową Cracovia najprawdopodobniej będzie o włos od lidera i pewnie powalczy o medale.

Obrońca Sreten Sretenović: - Rok 2015 był dobry dla Cracovii. Mam nadzieję, że następny będzie taki sam albo jeszcze lepszy.

Niewykluczone, że wszystko będzie zależeć od tego, co wydarzy się w najbliższych tygodniach. Jak na dłoni widać, że drużyna Zielińskiego potrzebuje wzmocnień w defensywie i jeśli przestanie tracić bramki na własne życzenie, będzie w stanie wygrywać jeszcze częściej.

Jagiellonia Białystok - Cracovia 2:2 (1:1)

Bramki: Frankowski (64.), Grzelczak (84.) - Jendriszek (11.), Rakels (88.)

Jagiellonia: K. Baran - M. Baran, Tarasovs, Wasiluk, Tomasik - Frankowski, Góralski, Romanczuk, Świderski (65. Grzyb Ż), Mackiewicz Ż (90. Straus) - Czernych (45. Grzelczak).

Cracovia: Sandomierski - Deleu, Sretenović Ż, Polczak (51. Rymaniak Ż), Wójcicki (69. Zejdler) - Dąbrowski, Covilo Ż - Rakels, Cetnarski (76. Kapustka), Jendriszek Ż - Budziński Ż

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.