Odcisk dłoni jednego z pierwszych naszych mistrzów [ZDJĘCIA]

Siódmą tablicę w żużlowej Alei Sław Stali na naszym stadionie odsłonił 77-letni Andrzej Pogorzelski. - Nie mieszkam tutaj, ale wy na zawsze staliście się moją rodziną, a Gorzów drugim domem, wracam tu z ogromną przyjemnością - mówił wyraźnie wzruszony bohater popołudnia. Jeden z liderów drużyny, która w 1969 r. przywiozła pierwsze ligowe złoto.

Gorzów.sport.pl i dziennikarze Gazety bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku!

Pochodzący z Leszna żużlowiec, obecnie mieszkający w Gnieźnie, w Stali Gorzów spędził 11 sezonów. - Przyszedłem tu w 1962 i nigdy nie żałowałem tej decyzji - opowiadał Andrzej Pogorzelski. - Pewnie niewielu pamięta, że kosztowałem... parę motocykli. Razem ze Stalą rosłem w siłę, mogłem cieszyć się z pierwszych medali, sukcesów międzynarodowych. Poznałem tu wielu wyjątkowych przyjaciół, z którymi trzymamy się do dziś. Bardzo mi miło, że Stal nie zapomina o swojej pięknej historii, o tych, którzy przez wiele lat tworzyli wielki żużel w Gorzowie. W 2017 roku to będzie już 70 lat. Ci wszyscy ludzie są ogromną siłą. Dziękuję im z całego serca, że są ze mną w tej jednej z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Znakomity zawodnik, jeżdżący pięknie technicznie, dobry człowiek, wychowawca młodzieży, który wypuścił spod swoich skrzydeł m.in. Bogusława Nowaka, Jerzego Rembasa, Zenona Plecha czy leszczynianina Romana Jankowskiego. "Puzon" - tak nazwali pana Andrzeja kibice - lubił dużo czytać, zgłębiać nie tylko sportowe tajemnice. - Potem w drodze na mecz uczył nas geografii, abyśmy odróżniali Odrę od Obry - wspominał Roman Bukartyk, kierownik tamtej Stali.

Jazda Pogorzelskiego wzbudzała takie emocje, że fani pisali dla niego wiersze i wysyłali na adres klubu. "Oj poczekaj, już w niedzielę, wyprawimy ci wesele. Każdy o tym marzy skrycie, by ci sprawić mordobicie" - czytamy w wydawnictwie z okazji jubileuszu 25-lecia Stali. Tak pan Andrzej podpadł kibicom po słabym występie przeciwko Częstochowie. Za chwilę znów jednak był skuteczny i cały stadion bił mu brawo... - Przecież to były żarty - śmiał się Pogorzelski. - Kibice czasami potrafią się zdenerwować, ale generalnie zawsze czuliśmy jak stoją za nami murem, a coraz lepszy żużel w Gorzowie był dla wszystkich bardzo ważny. To wsparcie niezwykle pomagało w walce na torze.

To już stało się tradycją, że podczas odsłaniania kolejnych tablic, na stadionie im. Edwarda Jancarza pojawia się kilkudziesięciu zawodników, działaczy, trenerów ze Stali. Podczas uhonorowania Andrzeja Pogorzelskiego nasi mistrzowie zrobili sobie wspólne zdjęcie. - Te przyjaźnie, trzymanie się razem, są bezcenne - mówił ksiądz Andrzej Szkudlarek, kapelan gorzowskich żużlowców. Na koniec przyznał, że podczas klubowej wigilii, gdzie podzielił się opłatkiem m.in. z żółto-niebieską młodzieżą, załatwił z górą, aby sezon 2016 znów był dla Gorzowa medalowy...

Oprócz Pogorzelskiego, swoje tablice w Alei Sław Stali Gorzów mają także Bogusław Nowak, Jerzy Rembas, Jerzy Padewski, Zenon Plech, Mieczysław Cichocki oraz Tomasz Gollob.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.