Stelmet żegna się z Euroligą. Z Pinarem walka zażarta, ale przegrana

Pinar Karsiyaka pokonał Stelmet Zielona Góra 81:83 w ostatnim meczu rozgrywek grupowych Euroligi. Stelmet, jak przed dwoma laty, kończy sezon z dwoma wygranymi w najsilniejszej lidze Europy.

Kibice, którzy zamiast najnowszej części Gwiezdnych Wojen i półfinału Aniołków Rasmussena, pojawili się w hali CRS nie powinni narzekać. Dostali ofensywną pierwszą połowę, w której brylowali "niebracia" Carter. Josh i Justin blisko połowę z punktów zespołu rzuconych w 20 minutach przez gości. I choć oba zespoły grały na podobnym procencie rzutów za trzy, to jednak Turcy decydowali się na takie rzuty dwukrotnie częściej. Wpadło im też dwukrotnie więcej trojek i pozwoliło zejść do przerwy z trzynastopunktowym zapasem. Stelmet pozwolił im rzucić aż 49 punktów w hali, której przydomek Twierdza sprawdza się niestety tylko w ekstraklasie. - Pinar, który nie jest już europejskim challengerem zniszczył nas w tej odsłonie swoim ateletyzmem - mógłby stwierdzić w przerwie Janusz Jasiński, właściciel zielonogórskiego klubu. Z czego wynikała przewaga gości?

Zielonogórzanie spali w obronie, w ataku mieli problemy z dostaniem się w pomalowane i wcale nie wyglądali na wypoczętych, co sugerował w przedmeczowych wywiadach Saso Filipovski. W pierwszych dwudziestu minutach wyróżniał się jedynie Mateusz Ponitka, który miał na swoim punkcie 9 punktów i aż 6 zbiórek. Czy obraz gry zmienił się po przerwie?

Zdecydowanie. Wróciła przede wszystkim żelazna obrona, znak firmowy biało-zielonych. Dobrze weszli w tę kwartę. Dwie akcje w ataku odrodzonego w piątek Dejana Borovnjaka i trójka Mateusza Ponitki pozwoliły szybko zniwelować straty do sześciu punktów różnicy. Goście dla odmiany mylili się z otwartych pozycji za trzy. Pogoń Stelmetu rozwścieczyła jednak Justina Cartera. Po tym, jak przekozłował sobie przez obronę Stelmetu zapakował piłkę energicznie w koszu, dołożył jeszcze rzut za trzy. Gospodarze wrócili po trójkach Ponitki i Vlada Moldoveanu. Znów było "tylko" -8. Po chwili Mateusz Ponitka wzbił się wysoko w powietrze, zadunkował nad obrońcą i jeszcze był faulowany. Wtedy trener gości musiał poprosić o czas. Bezpieczna przewaga Turków wymykała się z rąk. Zielonogórzanie zdeklasowali w tej kwarcie mistrzów jednej z najsilniejszych lig w Europie 25:14. Nadzieja na zwycięstwo powróciła.

Czwartą kwartę goście zaczęli agresywnie i po akcjach w ataku i obronie Juana Palaciosa wyszli ponownie na ośmiopunktowe prowadzenie, jednak zielonogórzanie jeszcze raz potrafili wrócić. Ograniczyli atak przeciwników do wariackich trójek o tablicę i punktów zdobywanych w wielkich trudach. W ataku jednak sami popełniali wielbłądy, podając sobie w nogi (Bost do Zamojskiego), dając się łapać na kroki faule w ataku (Djurisić) czy rzucając z pozycji siedzącej (Moldoveanu). Gdy na dwie minuty przed końcem nasi złapali dystans trzech punktów, Justin Carter trafił trójkę z dziewiątego metra pieczętując zwycięstwo gości, w kolejnej akcji zablokował Dee Bosta, wybijając piłkę z całej siły w aut. Wariackie próby za trzy na dogrywkę J.R Reynoldsa dogrywki nie dały. Kończymy Euroligę na ostatnim miejscu w grupie i z bilansem 2-8. Jak przed dwoma laty. Może teraz w Eurocup pójdzie lepiej?

STELMET BC ZIELONA GÓRA - PINAR KARSIYAKA IZMIR 81:83

KWARTY: 20:24, 16:25, 25:14, 10:14

STELMET: Ponitka 20 (2), Borovnjak 16, Moldoveanu 7 (1), Reynolds 4, Koszarek 0 oraz Bost 13 (1), Zamojski 9, Szewczyk 6 (2), Hrycaniuk 3, Gruszecki 0, Djurisić 0, .

PINAR: Palacios 11, Josh Carter 10 (2), Altintig 8 (2), Sipahi 8, Gabriel 6 (2) oraz Justin Carter 27 (4), Gonlum 6, Senturk 3 (1), Iverson 2.

Więcej o:
Copyright © Agora SA