Pięć kolejnych meczów bez wygranej znowu zepchnęło Podbeskidzie tuż nad strefę spadkową. Przed "Góralami" spotkanie ze Śląskiem Wrocław - ostatni mecz w roku i ostania szansa na ligowe zwycięstwo przed własnymi kibicami. Porażka będzie kosztowna ponieważ oznaczałaby, że zespół z Bielska-Białej spędzi zimę na miejscu zagrożonym spadkiem.
ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwujesz? >>
Robert Podliński: - Zdecydowanie tak. Praca z psychologiem może pomóc. Spora grupa zawodników Podbeskidzia szuka takiego wsparcia. Nie zamierzamy jednak przeprowadzać żadnej sesji grupowej. Nie sądzę, żeby akurat ten aspekt miał decydujące znaczenie dla tego, że wciąż pozostajemy w tym sezonie bez wygranej na własnym boisku.
- To również nie jest temat do, którego przykładałbym szczególne znaczenie. Stan murawy jest ważny, ale przecież nie kluczowy dla losów spotkania. Prawda jest taka, że w naszej lidze są gorsze boiska od naszego. To nie może być powód do narzekań. Szukajmy winnych gdzie indziej.
- Jednak to drugie. Nasza sytuacja kadrowa wciąż jest trudna. Ośmiu, dziewięciu piłkarzy jest cały czas maksymalnie eksploatowanych. Od mojego przyjścia do klubu niemal w każdym meczu grają po 90. minut. To musi odbijać się na ich formie. Niestety pole manewru mamy małe, bo wciąż gnębią nas kartki, kontuzje.
- Trudno mówić o wielkim kryzysie, gdy pamięta się o tym co powiedziałem wcześniej, czyli naszych problemach kadrowych. No, ale skoro już chcemy użyć słowa kryzys, to ten przyszedł w momencie, gdy przytrafiła się czerwona kartka dla Kristiana Kolcaka i nasza ławka rezerwowych stała się jeszcze krótsza. Po drodze był też bardzo trudny i wymagający mecz z Legią Warszawa.
To właśnie po tym spotkaniu pogłębiły się nasze problemy. Tyle, że to nie ma wpływu na naszą codzienność. Podejmując się pracy w Podbeskidziu wiedziałem, w którym momencie jesteśmy. Zespół miał świadomość tego, że czeka nas trudna, całoroczna batalia.
Problemów nie rozwiązuje się ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Osoby, które są bliżej drużyny zdają sobie z tego sprawę. Wiem, że jesteśmy oceniani przede wszystkim przez pryzmat wyników. Sam jednak patrzę na to szerzej. Obserwuję jak funkcjonuje zespół, szatnia. I to wszystko napawa optymizmem.
Punkty, które dotąd zdobyliśmy wywalczył zespół. Zdeterminowana drużyna, która jest świadoma celu, jaki ma zrealizować. Wierzę, że to nadal będzie tak funkcjonować, bo tylko wtedy mamy szanse na kolejne wygrane.
- Lepiej. Do drużyny wracają powoli piłkarze, którzy zmagali się ostatnio z kontuzjami. Na pewno jednak nie będzie tak, że z miejsca będą stanowić o sile drużyny. To tak naprawdę nowy materiał do pracy. Przecież wielu z tych graczy było kontuzjowanych od chwili, gdy objąłem zespół. Musimy to powoli poukładać. Na nowo wkomponować ich do składu. Wraca Marek Sokołowski, Damian Chmiel. Mocno liczę też na to, że 12 stycznia, gdy rozpoczniemy przygotowania do rundy rewanżowej, gotowy będzie też Anton Sloboda. I będzie to gotowość do pracy w pełnym obciążeniu.
Te wszystkie informacje bardzo mnie cieszą, bo jednak mniejsze problemy w szatni oznaczają zdrowszy i silniejszy zespół.
- Pomysł? Na pewno nie możemy powielać błędów z ostatniego meczu w Szczecinie. W dużej mierze były to błędy indywidualne. Analizujemy takie wpadki i staramy się je wyeliminować. Mimo wszystkich naszych problemów musimy szukać pozytywów. Nie możemy dać się wbić w ziemię. Nie układamy w myślach żadnych katastroficznych scenariuszy.
- Nie będę o tym mówił na łamach mediów. Pierwsi rzecz jasna dowiedzą się zainteresowani piłkarze. Naprawdę trudno dziś w rzeczowy sposób rozmawiać o naszych planach i oczekiwaniach. To wszystko co się wydarzy musi stać w konsekwencji ścisłej współpracy i komunikacji z władzami klubu. Najważniejsze rozmowy dopiero przed nami. Zaczniemy pewnie jeszcze w tym tygodniu, a wiążące decyzje będą zapadać po Nowym Roku. Wtedy nasze pomysły nabiorą bardziej realnych kształtów.
- Oczywiście, że skupiamy się przede wszystkim na pracy. Nie możemy jednak zaniedbywać najbliższych. Święta są dla wielu z nas najważniejszym rodzinnym wydarzeniem w roku.