Jak Sebastian Szczepański wskoczył do elity najszybszych pływaków na świecie

Dlaczego medalista mistrzostw Europy pływa w T-shircie i szortach, a zamiast na siłownię chodzi na tajski boks i cross-fit? Sebastian Szczepański wyruszył do Izraela jako zawodnik, od którego bodaj nikt niczego nie oczekiwał. Wrócił jako dwukrotny medalista mistrzostw Europy i kandydat do olimpijskiego finału w królewskim sprincie na 100 m stylem dowolnym.

Walka o indywidualną przepustkę do Rio dopiero przed zielonogórskim pływakiem. Powiedzie się? - Jestem spokojny o przyszłość. Będzie dobra dla Sebastiana. Wszystko przed nim stoi otworem. Wszystko! - orzekł Zbigniew Pietrzyk, klubowy trener 20-letniego zawodnika.

Kilka dni temu Pietrzyk bardzo się zdziwił, był wręcz zdumiony, gdy Szczepański w debiucie na seniorskich mistrzostwach Europy najpierw stanął na podium w wyścigu na 50 m stylem dowolnym, a później powtórzył wyczyn na 100 m i przywiózł z Izraela dwa brązowe medale.

- Wyobraźnię mam sporą. Ale tego, co się stało, sobie nie wyobrażałem. To był nagły przeskok juniora do ekstraklasy światowego pływania wśród seniorów, eksplozja formy. W pływaniu dzieją się takie rzeczy. I ja na treningach widziałem, że Sebastian dorósł, by taki skok wykonać. Ale treningi oraz mistrzostwa to dwie różne bajki. Stąd moje zdumienie - wyjaśnił Pietrzyk.

Szczepański zdobywał już medale światowych imprez jako junior. Ale to działo się w ciszy i cieniu, bo na ustach sportowej Zielonej Góry był wtedy senior grzbiecista Radosław Kawęcki. Gdy jednak Kawęcki pokłócił się z trenerem i odpłynął do AZS AWF Warszawa, zadziałało coś w rodzaju: odszedł król, niech żyje nowy.

Szczepańskiego też kuszą już inne kluby, ale jest zielonogórzaninem z krwi i kości. - Dobrze mi tutaj. Na basenie mam swój tor do trenowania, stypendium i nigdzie się nie wybieram - zapewnił.

Wszyscy życzą mu, żeby latem 2016 r. wybrał się jednak na igrzyska do Rio, i to nie tylko jako członek reprezentacyjnej sztafety 4x100 m stylem zmiennym, bo taki udział ma już niemal zagwarantowany.

- Sztafeta jest ważna i ma medalowe szanse. Ale moim celem jest kwalifikacja indywidualna na 100 mm stylem dowolnym - określił zawodnik Kornera Zielona Góra.

Co robi, żeby w maju 2016 r. zdobyć olimpijską przepustkę? Dużo trenuje. A trening różni się od tego, co robią polscy konkurenci. - Dużo mam zajęć siłowych. Pływam z ciężarkami, płetwami, łapkami, ciągnę za sobą wiaderka, albo bywam przywiązany do brzegu na gumowej linie. Pływam też w T-shircie i szortach. Wszystko po to, żeby było trudniej. Kiedy wychodzę z wody, unikam klasycznej siłowni, ale raz w tygodniu mam tajski boks, a raz cross-fit - wylicza Szczepański. - Dużo jest w tym wszystkim pracy na mięśnie nóg. I to jest ogromnie ważne, a przez większość pływaków traktowane po macoszemu - dodał Pietrzyk.

Jak Szczepańśki stał się pływakiem i trafił do klubu Korner? Przypadkiem. W SP 14 raz w tygodniu zamiast klasycznych zajęć wychowania fizycznego był basen. I na tym basenie talent wypatrzył trener Krzysztof Laczkowski, namówił na treningi. - Gdy ukończyłem 15 lat, postanowiłem traktować pływanie bardzo poważnie. I od tego czasu daję z siebie wszystko - zapewnił medalista mistrzostw Europy seniorów. Do pełni treningowego dobrobytu czegoś mu jednak w Zielonej Górze brakuje: długiego (50-metrowego całorocznego) basenu i szybkich rywali.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.