Wiślacy zaczęli jakby bardzo szybko chcieli zmazać trzy prestiżowe porażki, które zaliczyli w ciągu ośmiu dni. Wygrali walkę w środku pola. Aktywni w ofensywie byli Rafael Crivellaro, Alan Uryga i Rafał Boguski. Brakowało jednak najważniejszego, co zresztą jest największą piętą achillesową krakowian - strzałów w bramkę. Były to jednak miłe złego początki.
Pierwsi groźną akcję przeprowadzili jednak gospodarze. Michał Mak strzelił z pozycji siedzącej, ale Radosław Cierzniak znakomicie zareagował. Gdańszczanie zaczęli się rozpędzać i po kontrze w 26 min Cierzniak znów wykazał się refleksem po uderzeniu Maka. W polu karnym Wisły było coraz goręcej, ale 32-letni bramkarz spisywał się bez zarzutu. Aż do 36 min, kiedy nie miał nic do powiedzenia przy strzale głową Maka. A chwilę wcześniej wydawało się, że goście zażegnali zagrożenie. Richard Guzmics miał piłkę, ale dał sobie ją łatwo odebrać Sebastianowi Mili. Reprezentant Polski idealnie dośrodkował w pole karne, gdzie Mak uprzedził Arkadiusza Głowackiego.
Wiślacy stracili gola, a za chwilę - jakby w drużynie było mało kłopotów kadrowych - z boiska zszedł Maciej Sadlok. Jak się okazało obrońca doznał kontuzji mięśnia przywodziciela. Zastąpił go Tomasz Cywka.
W związku z kontuzją z poprzedniego meczu, której doznał Boban Jović, od pierwszej minuty na prawej obronie zagrał Jakub Bartosz. I trafił mu się bardzo wymagający rywal - Sławomir Peszko. - Chyba lepiej wchodzić jak się człowiek nie spodziewa. Nie ma wtedy czasu na rozmyślanie -przyznał Bartosz, który Jovicia z Legią zastąpił w 20. minucie.
Tym razem grał od początku i radził sobie całkiem nieźle. Bez kompleksów walczył z reprezentantem Polski, kilka razy fizycznie górował nad rywalem. - Muszę się dużo namęczyć, by za nim nadążyć - mówił zdyszany Bartosz w przerwie.
Mak: - Mieliśmy wysoko atakować obrońców Wisły i dzięki temu stwarzać sytuacje. Murawa jest grząska, ale dla mnie to łatwiej, gdy walczę z cięższymi stoperami Wisły.
W przerwie piłkarze mogli dowiedzieć się kogo wylosowała Polska na Euro 2016 - Niemcy, Ukrainę i Irlandię Północną - ale to na pewno nie było tematem w szatni Wisły. Trener Broniszewski musiał ich przekonać, że jeszcze nie wszystko stracone, by grali tak jak w pierwszym kwadransie spotkania.
Jednak po zmianie stron nadal gospodarze stwarzali lepsze okazje. Najpierw Cierzniak kolejny raz uratował Wisłę przed stratą gola. W 55 min był jednak bezradny. Znów asystował Mila, a nie do obrony kopnął Marcin Makuszewski. Tyle że przed przyjęciem piłki był na minimalnym spalonym. Niewiele, by to jednak zmieniło, bo wiślacy grali w obronie bardzo słabo. Co chwilę nadziewali się na kontry. Jeszcze gorzej było jednak w ataku. Między 25. a 76. minutą nie oddała ani jednego strzału. Gdy wreszcie się udało była to najlepsza okazja krakowian. Przed szansą na kontaktowego gola stanął Bartosz, ale kopnął w środek bramki i Marko Marić zdążył z interwencją.
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:0 (1:0)
Gole: Mak (36.), Makuszewski (55.)
Lechia: Marić - Stolarski, Gérson, Janicki, Wawrzyniak - Makuszewski, Borysiuk (86. Wojtkowiak), Kovacević, Mila (75. Chrapek), Peszko - Mak (90. Haraslin).
Wisła: Cierzniak - Bartosz, Głowacki, Guzmics, Sadlok (39. Cywka) - Burliga (72. Kuczak), Uryga, Mączyński, Crivellaro (53. Popović), Boguski - Jankowski.