Gruzin się przełamał, Pogoń wygrała trzeci mecz z rzędu! Tym razem z Podbeskidziem

To było udane pożegnanie 2015 roku w Szczecinie. Pogoń Szczecin bez większych problemów pokonała Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0.

Pogoń Szczecin do meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała przystąpiła z dwoma zmianami w składzie względem wygranego spotkania z Górnikiem Łęczna. Czesław Michniewicz zdecydował się na korekty na skrzydłach i desygnował do gry Patryka Małeckiego oraz Marcina Listkowskiego. Na ławce usiedli natomiast walczący o nowe kontrakty Miłosz Przybecki i Takuya Murayama. Trener "Górali" musiał natomiast przede wszystkim znaleźć zastępstwo dla wykartkowanego Adama Pazio, którego zastąpił doświadczonym Markiem Sokołowskim.

Mimo dwóch zwycięstw z rzędu, szczeciński stadion w sobotnie popołudnie znowu świecił pustkami. Mecz z Podbeskidziem oglądało tylko 300 fanów więcej niż ostatnią domową potyczkę z Lechią Gdańsk (3214). Było zimno i pierwsze minuty absolutnie nie rozgrzały kibiców, którzy zdecydowali się pożegnać portowców (był to ostatni mecz w Szczecinie w tym roku). Tak było do 22. minuty, kiedy stadion rozgrzał się do czerwoności. Będący pod presją zawodnik gości, Kohei Kato zbyt lekko podał do swojego bramkarza. Wykorzystał to Listkowski, który przejął piłkę i popędził na bramkę. Zatrzymał go Emilijus Zubas, jednak zrobił to w sposób niedozwolony. Ręką interweniował poza polem karnym i piłkarze Pogoni od razu ruszyli z pretensjami do Marcina Borskiego, który na tę sytuację pozostał niewzruszony. Nie była to jednak jedyna kontrowersyjna decyzja arbitra, który już do końca meczu pozostał pod sporą presją trybun. W 32. minucie w polu karnym w rękę trafiony został Rudol i w tej sytuacji Borski grę też puścił. W pierwszej połowie Pogoń była lepsza, ale nie potrafiła przekuć tego na konkretne zagrożenie pod bramką. Podbeskidzie tylko się broniło i nie licząc małego zamieszania w końcówce pierwszej odsłony, nie napędziło stracha Pogoni.

W przerwie Michniewicz zdecydował się na jedną zmianę i Małeckiego zastąpił Wladimerem Dwaliszwilim. Gruzin do tej pory zawodził, ale w sobotę potrzebował zaledwie jedenastu minut na przełamanie. W 56. minucie napastnik wykończył uderzeniem głową znakomitą wrzutkę Murawskiego i dał szczecinianom upragnione prowadzenie. Gol uspokoił granatowo-bordowych, którzy nadal kontrolowali przebieg spotkania czekali na zadanie kolejnego ciosu. Ten nadszedł w 77. minucie, a w roli głównej znowu wystąpił Dwaliszwili. 29-latek dostał podanie w pole karne i jak rasowy snajper odwrócił się i strzelił swoją drugą bramkę.

Stało się jasne, że Pogoń wygra mecz, ponieważ anemiczne w sobotę Podbeskidzie kompletnie straciło już ochotę do gry. W samej końcówce z niezłej strony pokazał się jeszcze świeżo wprowadzony Miłosz Przybecki, który mógł zanotować dwie asysty. Murawski i Dwaliszwili nie wykorzystali jednak dobrych podań. Pogoń zgodnie z planem pewnie rozprawiła się z Podbeskidziem i dopisała dziesiąty punkty w czwartym meczu. Za tydzień portowcy kończą rok w Krakowie (Wisła) i jeśli nie przegrają, to będzie można stwierdzić, że był to bardzo udany punktowo finisz.

Copyright © Agora SA