Cracovia. Deleu w Polsce czuje się jak w domu: Polubiłem nawet ogórki [WYWIAD]

Od pięciu lat mieszka w Polsce, od ponad roku w Krakowie. O nauce polskiego, przyjaźniach, które wyszły poza boisko i marzeniach o podium w ekstraklasie opowiada Brazylijczyk Luiz Carlos Deleu, obrońca Cracovii.

Facebook?  | A może Twitter? 

Katarzyna Skoczek: Przed treningiem otoczyli Pana młodzi adepci piłki nożnej z Krakowa. Powoli wyrasta pan na ich idola.

Deleu: Jako dziecko uwielbiałem wielu piłkarzy, ale niestety nigdy żadnego z nich nie poznałem. Przede wszystkim byli to Brazylijczycy: Romario, Ronaldo, Zico. Tutaj w Polsce dzieci mają możliwość poznania swoich piłkarskich idoli. Może nie tych z najwyższej półki, ale już tych grających w ekstraklasie tak. Ja też staram się im to umożliwić: przystanąć, podać rękę, chwilę porozmawiać. I cieszy mnie ich zachowanie. Uśmiech na ich twarzy jest bezcenny.

Pan też bardzo często się uśmiecha, jest optymistą. To taka brazylijska cecha?

- Czy ja wiem? Znam wielu Brazylijczyków, którzy są smutni i poważni. To bardziej moja charakterystyczna cecha. Nawet jak mam jakiś większy problem, podchodzę do niego z uśmiechem i dystansem.

Ostatnio powodów do uśmiechu ma pan coraz więcej. Zwycięstwo i gol w derbach, świetna forma drużyny...

- To prawda. Ale nie było jeszcze czasu, żeby świętować (śmiech). Każde kolejne spotkanie jest nowym celem, który sobie stawiamy i dążymy do jego spełnienia. Mam jednak nadzieję, że uczcimy te sukcesy na koniec sezonu.

Widzi pan Cracovię na fotelu lidera ekstraklasy?

- Czemu nie, ale na razie jeszcze musimy na to zapracować. Nasz plan minimum to pierwsza ósemka.

Po tych sukcesach wzrosła wasza pewność siebie?

- Oczywiście. Ale nie ma to nic wspólnego z arogancją. Nikogo nie lekceważmy, szanujemy każdego kolejnego rywala.

Ponad pięć lat mieszka Pan w Polsce, w tym ponad rok w Krakowie. To pana prawdziwy dom?

- Zdecydowanie. Chcę zostać tutaj na stałe. Kiedyś mój dom był w Brazylii, a tutaj był ten drugi. A teraz role się odwróciły. Kraków też bardzo mi się podoba, chociaż na początku było mi ciężko się tutaj odnaleźć po czterech latach spędzonych w Trójmieście. Ale szybko się zaaklimatyzowałem.

Początki w Lechii Gdańsk były chyba trudniejsze. Kibice nie od razu przyjęli pana z otwartymi ramionami.

- Tak, początek nie był łatwy. Mieli problem z tym, żeby mnie zaakceptować. Ale bardzo dobrze zachowali się, kiedy opuszczałem klub. Rozumieli mnie i to, że Lechia mnie nie chciała, chociaż ja byłem chętny do przedłużenia kontraktu. Zawsze będą w moim sercu i mam do nich sentyment. Poznali mój charakter, serce do gry i zrozumieli, że kolor skóry nie jest najważniejszy.

A jak został pan przyjęty tutaj, w Cracovii?

- Było już dużo łatwiej, bo prawie wszyscy mnie kojarzyli. Np. z kolegami z drużyny graliśmy już przeciwko sobie nawet po kilka razy. W dodatku szybko nawiązuję nowe kontakty, zawsze jestem uśmiechnięty, często żartuję i m.in. dlatego fajnie mnie przyjęli.

W Cracovii znalazł pan sobie przyjaciół, z którymi spędza czas poza boiskiem?

- Tak, wspólny język złapałem przede wszystkim z Mateuszem Cetnarskim. Bardzo dobrze się rozumiemy, można powiedzieć, że jesteśmy jak bracia. Na wyjazdach razem mieszkamy w pokoju, poznałem też jego rodzinę, czasem jem u niego na obiad. To mój prawdziwy przyjaciel. A niedawno zyskałem jeszcze drugiego - Huberta Wołąkiewicza. Z nimi rozmawiam dosłownie o wszystkim, nie tylko o sporcie. Bardzo dobry kontakt mam również z Dariuszem Zjawińskim, Łukaszem Zejdlerem, Jakubem Wójcickim czy Grzegorzem Sandomierskim.

Świetnie mówi pan po polsku, nowy język opanował pan już po pół roku pobytu. Proszę zdradzić w jaki sposób tak szybko się to udało.

- Na początku nie było kolorowo. Nigdy nie brałem żadnych lekcji polskiego. Uczyłem się sam, a właściwie ,,podsłuchiwałem'' kolegów z drużyny. Próbowałem coś mówić, a oni mnie poprawiali. Polski i portugalski to dwa całkiem różne języki. Pamiętam, jak na początku mojej nauki kolega dał mi słownik, żebym się sam pouczył. I nic nie zapamiętałem. Teraz wiem, że mój klucz do nauki języka to słuchanie.

A pamięta pan jakieś zabawne sytuacje związane z nauką polskiego?

- Czasami, kiedy rozmawiam po portugalsku przez telefon z jakimś Brazylijczykiem albo z rodzicami nagle mówię ,,no, no, rozumiem'' po polsku. Oni są w szoku, nie wiedzą co się dzieje (śmiech).

Kopiuje pan jakieś elementy, ruchy, zagrania ulubionych piłkarzy czy stawia na indywidualność?

- Zawsze staram się zrobić swoje na boisku, ale też podpatruję jak grają zawodnicy z mojej pozycji. Wiadomo, że potem nie zachowam się dokładnie tak jak oni, ale zawsze znajdę jakiś element godny uwagi w ich grze i staram się go odtworzyć. Inspirują mnie m.in. Dani Alves i Cafu.

Często słyszy się określenie ,,brazylijska piłka nożna''. Zauważa pan jakieś cechy charakterystyczne polskiej piłki?

- Tak. Różnicę widać np. oglądając polski, a następnie brazylijski mecz. Łatwo zauważyć, że piłkarze z Brazylii mają problemy z taktyką, a stawiają raczej na indywidualność. Polacy są za to bardzo dobrzy taktycznie.

Na początku pobytu w Polsce miał pan też problem, bo nie za bardzo smakowało polskie jedzenie.

- Teraz jest już ok. Nawet znienawidzony ogórek smakuje. Ostatnio, kiedy byłem u dziewczyny, teściowa dała mi właśnie ogórka i nie było problemu ze zjedzeniem (śmiech).

W Polsce spodobał się panu śnieg, ale w tym roku musimy jeszcze na niego poczekać.

- Niestety, mamy początek grudnia i jest bardzo ciepło. Może spadnie w święta, chociaż ja spędzę je jak zawsze w Brazylii. Może kiedyś zostanę i poczuję ten wyjątkowy klimat.

W święta będzie pan więc z synem. Przepada za piłką jak tata?

- Nie i się z tego cieszę. Woli się uczyć. Mówi, że będzie lekarzem albo weterynarzem i tego mu życzę. Jako piłkarz miałem bardzo trudne początki i nie chciałbym, żeby przeżywał to, co ja. Chociaż te trudne sytuacje mnie ukształtowały i na pewno dzięki nim jestem dzisiaj bardzo szczęśliwym człowiekiem, któremu udało się spełnić marzenia.

Ale na pewno ma Pan jeszcze jakieś.

- Tak, marzę, żeby stanąć na podium ekstraklasy. Dwa sezony temu z Lechią prawie mi się to udało, ale ostatecznie zajęliśmy czwarte miejsce. Teraz z Cracovią znowu mam na to szansę i zrobię wszystko, żeby się spełniło.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.