Motor w pierwszej lidze. I to nawet w czołówce

Krótka piłka. Felieton Wiesława Pawłata

Wprawdzie piłkarze lubelskiego Motoru występują w trzeciej lidze, ale jest takie pole, na którym nie ustępują klubom I-ligowym, a nawet niektórym z ekstraklasy. Mam tu na myśli frekwencję na ich spotkaniach. Oczywiście w swojej klasie lublinianie nie mają sobie pod tym względem równych. Wszystkie mecze rozegrane tej jesieni przez zespół trenera Dominika Nowaka obejrzało na pięknej Arenie Lublin ponad 30 tys. kibiców, co daje średnio około trzech tys. fanów na jedno spotkanie. Wprawdzie do tej statystyki zalicza się także towarzyski mecz jubileuszowy z wrocławskim Śląskiem, ale ta potyczka specjalnie jej nie wypacza, a przecież 65-lecia codziennie się nie świętuje.

Co prawda malkontenci mogą się krzywić, że w stosunku do pojemności stadionu, który może pomieścić 15.500 widzów, nie jest to liczba oszałamiająca, ale biorąc pod uwagę klasę, w której gra Motor, wstydzić się nie ma czego. Podobnie jest w II lidze z GKS Tychy, którego spotkania ogląda średnio ponad 6 tys. kibiców, a to już plasuje tyszan - oczywiście biorąc pod uwagę ten aspekt - wśród klubów ekstraklasy. Tam też jest nowy stadion o pojemności podobnej do lubelskiego.

Tu rodzi się pytanie - czy Motor jest w stanie dogonić Ślązaków? Myślę, że taka szansa istnieje, nie tylko pod względem frekwencji, ale i sportowym. Pod jednym wszakże warunkiem - mianowicie musi wywalczyć awans. Sądzę, że wówczas nie tylko dopadnie, ale może przegonić tyski klub. Na razie piłkarze Motoru są na dobrej drodze, bo przewodzą stawce i mam nadzieję, że wiosną będą świętowali wejście do II ligi. Ma to zresztą też wymiar finansowy, bo im większe zainteresowanie kibiców, tym pełniejsza klubowa kasa.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.