Podbeskidzie Bielsko-Biała. Jak Ruch Chorzów wielką piłkę pod Klimczokiem budował

Kibice z Bielska-Białej nigdy nie patrzyli tak przychylnie na Ruch jak w połowie lat 70. W 1973 roku szkoleniowcem BKS-u został chorzowianin Antoni Piechniczek. W drużynie nie brakowało również piłkarzy niebieskich.

O co Podbeskidzie Bielsko-Biała zagra w przyszłym sezonie? Podyskutuj na Facebooku >>

Bielsko-Biała czeka na sobotnie spotkanie Podbeskidzia z Ruchem. To ma być mecz na przełamanie, bowiem w tym sezonie "Górale" na własnym stadionie jeszcze nie wygrali.

W czasach, gdy o Podbeskidziu nikt jeszcze nie słyszał, piłkarze Ruchu pomagali budować potęgę lokalnego rywala, czyli BKS-u. Ta historia zaczyna się w roku 1973, gdy trenerem zespołu z Bielska-Białej zostaje Pieczniczek. - Dajcie mi tyle ile płaci się w drugiej lidze. Chcę się sprawdzić, ale pamiętajcie o moim warunku: tylko ja odpowiadam za zespół - mówił na wstępie przyszły selekcjoner reprezentacji Polski.

Piechniczek, mistrz Polski w barwach Ruchu z roku 1968 postanowił, że zbuduje pod Klimczokiem zwycięski zespół opierający się na piłkarzach niebieskich. O sile BKS-u stanowili wtedy: Józef Gomoluch, Eugeniusz Kulik, Jan Rudnow i Marek Pala.

- Odważyłem się wejść na głębokie wody i się nie utopiłem. Szybko znalazłem wspólny język z piłkarzami. Byliśmy wobec siebie lojalni. Czasem opieprzyłem jednego z drugim, jak obijali się na treningu, ale to normalne - wspomina trener.

Rudnow twierdzi, że przeszedł do BKS-u tak naprawdę nie za namową trenera Piechniczka, tylko klubowego lekarza pana Bronisława Kaźmirowicza. - Wracałem wtedy do zdrowia po serii kontuzji. To właśnie pan doktor pomógł mi stanąć na nogi, a ja z wdzięczności przeprowadziłem się do Bielska - wspomina Rudnow, późniejszy trener Ruchu. Chorzowianie dojeżdżali na mecze i treningi ze Śląska. - Najczęściej pociągiem, ale zdarzało się też, że upychaliśmy się w "maluchu" Józka Gomolucha albo moim - uśmiecha się Rudnow. BKS, którym opiekowała się wtedy Fabryka Samochodów Małolitrażowych, był rewelacją rozgrywek drugiej ligi. Beniaminek z Bielska przegrał jednak walkę o awans z GKS-em Tychy i zakończył ligę na drugim miejscu. - Uczciwie trzeba przyznać, że byliśmy słabsi. Dla BKS-u to był świetny czas. Już nigdy potem ten klub nie był tak blisko gry z najlepszymi - mówi Rudnow.

W kolejnym sezonie 1974/75 BKS zajmuje w drugiej lidze piąte miejsce. Awans do ekstraklasy zdobywa Stal Rzeszów. - Klub się jednak rozwijał. Kilku piłkarzy dostało mieszkania na osiedlu Złote Łany. Fabryka Samochodów Małolitrażowych też pomagała, ale nie była to pomoc na miarę aspiracji władz klubu. Działacze BKS-u dumnie powtarzali, że do pierwszej ligi wjadą "maluchami". Ale nawet "maluchy" nie pomogły w awansie - opowiada Piechniczek.

BKS-owi nie udaje się awansować do ekstraklasy. Z czasem w klubie zmieniają się priorytety. Działacze stawiają na kobiecą siatkówkę. Zawodniczki BKS-u stają się najlepsze w Polsce - osiem razy zdobywają mistrzostwo kraju.

Bielsko-Biała cieszy się z awansu swojego zespołu do piłkarskiej Ekstraklasy dopiero za sprawą Podbeskidzia Bielsko-Biała, co dzieje się w roku 2011. BKS gra obecnie tylko w trzeciej lidze.

Wypowiedzi Antoniego Piechniczka pochodzą z książki "Piechniczek. Tego nie wie nikt" autorstwa Pawła Czado i Beaty Żurek - dziennikarzy Gazety Wyborczej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA