Lech Poznań - Wisła Kraków. Karol Linetty: Pasuje mi gra na "dziesiątce". Cieszę się, że Arek Głowacki dał mi koszulkę

Karol Linetty po środowym meczu z Wisłą opuszczał stadion lekko kulejąc. - Wszystko w porządku? Jakaś kontuzja? - pytamy. - Nieee, nic mi nie jest, to przez buty - z rozbrajającą szczerością przyznaje 20-latek. Pomocnik "Kolejorza" był kluczowym piłkarzem w zwycięskim meczu 2:0 nad Wisłą Kraków. Mistrz Polski wygrał już czwarty mecz z rzędu w lidze. - I oby ta seria trwała jak najdłużej. W każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko i tyle - mówi Linetty.

To po faulu na nim czerwoną kartkę obejrzał Maciej Sadlok, a sędzia Daniel Stefański podyktował rzut karny. - Wyczekałem rywala, bo widziałem, że jest już tuż za mną. Zrobił wślizg, wystawiłem nogę. Ta czerwona kartka była bardzo istotna, my to wykorzystaliśmy. Później mieliśmy mnóstwo sytuacji, by podwyższyć prowadzenie, ale długi czas nie mogliśmy trafić do siatki. Dopiero w końcówce uspokoiliśmy mecz - opisuje reprezentant Polski.

Linetty w ostatnich tygodniach częściej występuje jako ofensywny pomocnik. Sam przyznaje, że nowa pozycja bardzo mu odpowiada. - Dobrze się tam czuje, z bokami pomocy dobrze mi się współpracuję. Lubię grę na jeden kontakt, przyspieszamy grę w środku pola i dzięki temu stwarzamy sobie więcej okazji, bo mamy dużo miejsca - tłumaczy.

Tuż po końcowym gwizdku Linetty podszedł do Arkadiusza Głowackiego i poprosił o wymianę koszulkami. Kapitan Wisły przekazał mu swój trykot już w tunelu prowadzącym do szatni. Linety z Głowackim przez cały mecz toczyli zacięte pojedynki, z których częściej zwycięski wychodził piłkarz Lecha. - Arek ma bardzo dobrą przeszłość piłkarską i cieszę się, że mogłem dostać od niego koszulkę. Straszny twardziel, chyba najtwardszy zawodnik w lidze - twierdzi wychowanek Lecha.