Górnik Zabrze - Piast Gliwice 5:2. Co tam się działo! W pięć minut lider stracił trzy gole!

Przy Roosevelta oglądaliśmy nieprawdopodobne derby! Górnik Zabrze zaczął od mocnego uderzenia, później dał się Piastowi Gliwice wyprzedzić, ale w drugiej połowie obronę lidera ekstraklasy wręcz ośmieszył. Pewnie najlepszy mecz w karierze zaliczył Roman Gergel, autor aż czterech bramek!

Jeszcze w poniedziałek Leszek Ojrzyński, trener Górnika, przekonywał, że jego piłkarze od gliwiczan - choć dzieli ich cała rozpiętość ligowej tabeli - specjalnie gorsi wcale nie są. Skład gospodarzy nie pozostawiał jednak wątpliwości, że ci czują przed liderem spory respekt. Ekipa z Roosevelta wyszła bowiem w ustawieniu z piątką obrońców, co po raz ostatni zdarzyło się jej przy okazji meczu z Legią Warszawa. Inna sprawa, że... i jedenastka Piasta była bardziej defensywna niż w poprzednich spotkaniach - Radoslav Latal posłał w bój tylko jednego nominalnego napastnika, Martina Nespora. Pozostawało więc mieć nadzieję, że defensywnie w derbach będzie jedynie na papierze...

I rzeczywiście, bo miejscowi od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku. Opłaciło się. Wydawało się co prawda, że Kornel Osyra wypad Łukasza Madeja "skasuje", tyle że ten przy piłce się utrzymał i... wywalczył rzut karny! Goście protestowali, ale bezskutecznie. Chwilę później do "jedenastki" podszedł Roman Gergel i pewnym strzałem otworzył wynik. To w ogóle był fatalny początek przyjezdnych, którzy w jednej z kolejnych akcji stracili Gerarda Badię [zderzył się głowami z Radosławem Sobolewskim]. A skoro Latal musiał dokonać zmiany, to miał właściwie tylko jeden wybór - posłać w bój Josipa Barisicia, czyli ofiarę wspomnianej zmiany taktyki.

Goście rzucili "wszystko" do przodu, co zaczęło się przekładać na coraz lepsze sytuacje. Próbowali m.in. Nespor i Kamil Vacek, ale pewnie interweniował Radosław Janukiewicz. Zaskoczył go natomiast... Mateusz Słodowy! Obrońca Górnika starał się wybić piłkę spod nóg Barisicia, ale wybił ją wprost do bramki. Ujmując rzecz wprost - kuriozalny gol... Co innego akcja z 39. minuty, którą Mateusz Mak sfinalizował pięknym strzałem po długim rogu. Janukiewicz znów był bez szans. Tak oto w ledwie trzy minuty gospodarze przebyli drogę z nieba do piekła...

Kilka pierwszych minut po przerwie wlać optymizmu w serca kibiców Górnika wlać nie mogło, bo ludzie Ojrzyńskiego pomysłu na to, jak przedrzeć się pod pole karne rywala, nie mieli. W 56. minucie zaczęło jednak dziać się coś nieprawdopodobnego! Wtedy to futbolówka dość przypadkowo trafiła do Aleksandra Kwieka, który zdecydował się na strzał z dystansu i - dzięki rykoszetowi od nogi Marcina Pietrowskiego - doprowadził do wyrównania. Ale to jeszcze nic. W 60. i 61. minucie Górnik wyprowadził dwie szybkie kontry. Obie świetnie wykończone przez Romana Gergela! Innymi słowy - w pięć minut lider ekstraklasy stracił trzy gole.

Piłkarze Latala znów zabrali się do odrabiania strat, ale w ich poczynaniach brakowało już jakości z pierwszej połowy. Jakby nie mogli uwierzyć w to, co właśnie się stało. Gospodarze z kolei byli na fali. Nagle z drużyny popełniającej mnóstwo błędów stali się taką, której niemal wszystko wychodzi. A Gergelowi wychodziło po prostu wszystko. W 82. minucie - mimo asysty obrońców - urządził sobie powtórkę z rozrywki i zdobył swojego czwartego (!) gola. Zaraz potem Ojrzyński zmienił Słowaka, pozwalając trybunom podziękować mu owacją na stojąco.

Górnik przerwał serię czterech zwycięstw Piasta, samemu zaś wygrywając po ośmiu spotkaniach posuchy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.