Górnik Zabrze. Co z klubem, gdyby spadł z ekstraklasy? [ROZMOWA]

- Trener Robert Warzycha chciał transferów do Górnika Zabrze, ale nie był wystarczająco zdeterminowany, by przekonać do nich panią prezydent Małgorzatę Mańkę-Szulik. Pamiętam determinację, jaką miał w tym temacie trener Adam Nawałka - mówi Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.

Stwórz własną drużynę i WYGRAJ LIGĘ!

Niedawno Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza, mówił SLASK.SPORT.PL m.in. o negatywnej ocenie, jaką budowie nowego stadionu Górnika wystawiła Najwyższa Izba Kontroli oraz sprawie czwartej trybuny obiektu.

Czas na ostatnią część wywiadu, w której mowa o sytuacji finansowej klubu i zimowych wzmocnieniach.

Kamil Kwaśniewski: Świetnie, że długi Górnika zostały wyczyszczone, ale kto jest winien tego, że one w ogóle powstały? 40-milionowy dług klubu piłkarskiego to nie jest sytuacja normalna. Nawet w Polsce.

Krzysztof Lewandowski: - Legia Warszawa i Wisła Kraków mają dużo większe długi.

Ale też i nieporównywalnie wyższe przychody. To zupełnie inna sytuacja.

- Oczywiście, ale chodzi mi o to, że zadłużenie klubu piłkarskiego jest, niestety, sytuacją powszechną. A wracając do pytania - Górnik był zadłużony już wtedy, gdy pani prezydent obejmowała swój urząd, czyli w 2006 roku. Już te prawie 10 lat temu klub kwalifikował się do ogłoszenia upadłości, nie regulował swoich zobowiązań. Pamiętam zresztą, jak podczas pierwszego miesiąca mojej obecności w tym urzędzie godzinami na korytarzu przesiadywała grupa piłkarzy, która prosiła o wypłatę jakichkolwiek środków pieniężnych. Nigdy później taka sytuacja nie miała już miejsca.

Może i tak, ale nadal miesiącami nie otrzymywali pensji.

- Sytuacja nie była już jednak tak katastrofalna.

Jak wysokie były te długi?

- Nieporównywalne do tych, które spłaciliśmy, ale też budżety klubów były znacznie niższe. Zapadła więc decyzja o prywatyzacji klubu, przejęła go firma Allianz. Zainwestowała ponad 50 milionów złotych czystej gotówki. Niestety, po kilku latach długi jeszcze wzrosły, a miasto stanęło przed dylematem - albo na nowo przejmuje pakiet kontrolny, albo decyduje się na jakieś drastyczne rozwiązanie.

Czwarta liga i klub zaczyna od początku?

- Na przykład. Zdecydowaliśmy się jednak przejąć klub. Klub, którego koszty zdecydowanie przewyższały wtedy przychody. Co roku Górnik generował zatem kolejne długi. I w tym momencie trzeba sobie powiedzieć, że aby w polskiej ekstraklasie utrzymać odpowiedni poziom sportowy, budżet wydatkowy musi być ukształtowany na poziomie około 20 milionów złotych. Co najmniej. Uzyskać przychody na poziomie tych 20 milionów, nie mając do dyspozycji stadionu, jest natomiast zadaniem bardzo trudnym albo wręcz niemożliwym. Pamiętajmy, że pojemność trybun spadła do ledwie 3000 miejsc. Trzeba było więc po prostu ten okres przeczekać. Dzisiaj mamy nadzieję, że począwszy od 2016 roku będziemy w stanie budować budżet, który będzie w stanie się bilansować.

Brak stadionu to ważna przyczyna, ale wszystkiego w ten sposób tłumaczyć nie można.

- Kiedy przejmowaliśmy klub po rządach firmy Allianz, jego budżet wydatkowy ustawiony był na poziomie ponad 30 milionów złotych. Trzeba go było zbić do co najmniej 20 milionów, co dzisiaj już się udało. To musiało potrwać, bo zawodników obowiązywały wieloletnie kontrakty.

Jest pan spokojny o to, że Górnik już się nie zadłuży?

- Budżet nadal nie jest zbilansowany, ale wiążemy ogromne nadzieje z otwarciem nowego stadionu. Liczymy, że kibice będą chętnie przychodzili na stadion, odwiedzali klubowy sklep, jadali w stadionowej restauracji.

Problem w tym, że Górnik jest głównym kandydatem do spadku.

- Nie można zrobić nic więcej niż to, co drużyna już robi. Widzę, że ona naprawdę ciężko pracuje. Trener Ojrzyński analizuje z kolei, na jakich pozycjach w zimie potrzebne będą wzmocnienia. Mam też nadzieję, że szczęście wreszcie zacznie nam sprzyjać, bo ostatnio w ogóle go nie mamy. Przykładowo, w meczu z Koroną Kielce byliśmy stroną wyraźnie lepszą, poukładaną, nareszcie Górnik wytrzymał fizycznie do ostatniej minuty. Ale taka już jest piłka. Gdyby w końcówce spotkania Polska - Irlandia jeden z rywali wykorzystał swoją dobrą okazję, to nasza reprezentacja o awans do mistrzostw Europy musiałaby jeszcze powalczyć. Szczęście ma jednak to do siebie, że odchodzi i wraca. Skoro więc dzisiaj Górnik go nie ma, to niebawem powinno się pojawić.

Tylko czy Górnik temu szczęściu chciał pomóc? Letnie okienko transferowe zostało kompletnie odpuszczone. Oczywiście, można to tłumaczyć oszczędnościami, ale w sierpniu te pieniądze na nowych zawodników nagle się znalazły. Kilka dni po odejściu Roberta Warzychy, który o te wzmocnienia głośno się dopraszał.

- Te transfery nie były efektem zmiany trenera, ale pojawieniem się w klubie nowego prezesa. Wcześniej polityka zarządu polegała na tym, by rygorystycznie ciąć koszty.

Tak, ale tą polityką zarządzał przecież prokurent Andrzej Pawłowski, czyli "człowiek miasta".

- Prezydent Zabrza ma tak wiele obowiązków, że - proszę mi wierzyć - nie jest w stanie osobiście zarządzać każdą spółką miejską. Polityka prokurenta polegała na tym, by przede wszystkim zbilansować budżet. Kiedy jednak w klubie pojawił się prezes Marek Pałus, przedstawił inną koncepcję i przekonał do niej właściciela. A jednym z elementów tej koncepcji było właśnie przeprowadzenie kilku transferów.

Czyli problem Warzychy polegał na tym, że trafił na przesadnie oszczędnego przełożonego?

- Trener Warzycha chciał transferów, ale nie był wystarczająco zdeterminowany, by przekonać do nich panią prezydent. Pamiętam determinację, jaką miał w tym temacie trener Nawałka. Ona była znacznie większa.

Co oznacza, że "Warzycha nie był wystarczająco zdeterminowany"?

- Kiedy trener Nawałka oczekiwał wzmocnień, regularnie dzwonił do pani prezydent i starał się ją przekonać. Trener Warzycha aż tak bardzo zdeterminowany nie był.

Warzycha był trenerem, więc powinien zająć się trenowaniem. To zaś, że Nawałka klubowych działaczy pomijał i sam dzwonił do prezydent Zabrza, było zachwianiem klubowej hierarchii. Po co byli w klubie ci prezesi, skoro trener i tak się z nimi nie liczył?

- Moim zdaniem, to był dowód tego, jak bardzo trenerowi Nawałce zależało na tych transferach. A klubowych prezesów nie pomijał, z nimi też rozmawiał. Sytuacja, kiedy to trener rozmawia jednocześnie z zarządem i właścicielem, jest spotykana w wielu klubach. Ale teraz trzeba skupić się na tym, co jest teraz, zwłaszcza że Górnik znalazł się w trudnej sytuacji. Wierzę, że trener Ojrzyński sobie z tym poradzi. Drużynę ma naprawdę dobrą...

Ojrzyński w sprawie wzmocnień dzwoni?

- Ostatnio pani prezydent spotkała się z trenerem i ten temat również został poruszony. Proszę mnie źle nie zrozumieć - trener Nawałka spotykał się z panią prezydent tylko w wyjątkowych sytuacjach, kiedy omawiał ewentualne transfery. Takie codzienne, bieżące kontakty na linii trener - główny właściciel klubu nie są potrzebne ani nawet wskazane.

Skoro temat wzmocnień został poruszony, to zimą Górnik się wzmocni?

- Nie wiem. Najpierw trzeba by porozmawiać o konkretach, czyli o nazwiskach i pieniądzach. Na razie tak konkretnej rozmowy nie było, ale jestem pewien, że do niej dojdzie. Zarząd klubu i trener nad tym pracują.

Miasto znajdzie pieniądze na ten cel?

- Ta drużyna nie zasługuje na to, by w całości ją przebudować. Uważam, że ona w 80 procentach jest dobra. Tutaj trzeba tylko nieznacznych korekt. I one zostaną przeprowadzone.

W jakiej sytuacji znalazłby się Górnik, gdyby - odpukać - spadł z ekstraklasy?

- Walczyłby o powrót do niej. Mając taki stadion i będąc częścią dużej aglomeracji, klub wydźwignąłby się nawet z takiego położenia. To właśnie ten obiekt daje nadzieję, że Górnik będzie powoli wracał do pięknych kart swojej historii. Jestem przekonany, że ludzie zaczną masowo przychodzić na trybuny, że wróci do klubu biznes. I tu przypomina mi się wzruszająca scena. Pewna starsza kobieta powiedziała nam: "Mój mąż był wiernym kibicem Górnika, chodził na każdy mecz. Zmarł 20 lat temu, ale jak powstanie ten nowy stadion, to ja na niego przyjdę". Jeśli takich ludzi będzie więcej - a jestem przekonany, że będzie - klub naprawdę czekają lepsze czasy. Choć oczywiście przed nami mnóstwo pracy. Stąd też nowe osoby w zarządzie Górnika.

Kiedy stadion Górnika będzie gotowy w całości, łącznie z czwartą trybuną:
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.