"Po porażce z Flensburgiem balansujemy między piekłem a niebem"

- W mojej ocenie w tym sezonie nasz zespół gra pod bardzo dużą presją, ponieważ oczekiwania w stosunku do niego są niewspółmierne do jego aktualnych możliwości - ocenia były prezes Sekcji Piłki Ręcznej Wisła Płock Andrzej Miszczyński.

Piłkarze ręczni Orlen Wisły przegrali w środę w Lidze Mistrzów z SG Flensburg-Handewitt 25:27. - Porażka we Flensburgu wynikała ze słabej dyspozycji zawodników grających w środku obrony oraz braku siły rażenia rozgrywających przy rzutach z dystansu - mówi Andrzej Miszczyński. - Byliśmy zespołem, który cały mecz gonił wynik. Dotrzymywaliśmy kroku rywalowi próbując zniwelować dystans dwóch-trzech bramek, ale w najważniejszych momentach brakowało w naszych szeregach gracza zapewniającego spokój i boiskowe doświadczenie pozwalające przełamać rywala. Drużyna z Flensburga łamała nas kontratakami z tzw. szybkiego środka oraz celowym rozrzuceniem naszej defensywy na boki, żeby umożliwić Rasmusowi Lauge [zdobył 11 bramek - red] miejsce do gry jeden na jeden z naszymi środkowymi obrońcami.

Były prezes SPR Wisła dodaje: - W mojej ocenie w tym sezonie nasz zespół gra pod bardzo dużą presją, ponieważ oczekiwania w stosunku do niego są niewspółmierne do jego aktualnych możliwości. Trzeba zdawać sobie sprawę z europejskiej rzeczywistości sportowej i mieć świadomość jak blisko porażki jest sukces i odwrotnie - podkreśla Andrzej Miszczyński.

W niedzielę piłkarze ręczni Orlen Wisły u siebie zmierzą się z KPR Legionowo (godz. 17.30, transmisja w Polsacie Sport). Ale to będzie tylko przedsmak emocji. W przyszłym tygodniu nafciarze zagrają dwa piekielnie trudne mecze: w środę (2 grudnia) w Puławach z Azotami i trzy dni później u siebie z mistrzem Chorwacji - HC Zagrzeb w Lidze Mistrzów. Ten ostatni pojedynek najprawdopodobniej zadecyduje o wyjściu z grupy.

- Żeby znaleźć się w TOP 12 ten mecz trzeba wygrać bez względu na styl - zaznacza były sternik płockiego klubu. - Wiem z własnego doświadczenia, że można grać źle i wygrać jedną bramką przekraczając granice nieba, a także grać dobrze i przegrać mecz wędrując do piekła. Liczę na to, że nasz zespół po meczu z Chorwatami potwierdzi swoją przynależność do europejskiej elity. Po porażce z Flensburgiem balansujemy między piekłem a niebem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.