Widzewiacy piątym kołem u wozu w... Widzewie [komentarz]

Odsunięcie kilku piłkarzy i sprowadzenie na ich miejsce takich, których największym atutem jest znajomość z trenerem, popsuło atmosferę w Widzewie i wokół niego.

Skreśleni przez Marcina Płuskę piłkarze w poniedziałek zostali potraktowani przez szkoleniowca jak piąte koło u wozu. Po rozgrzewce Płuska kazał im zająć się sobą. Pozostali trenowali zaś z... drużyną juniorów, a łącznie na boisku było ponad 30 zawodników. Czy naprawdę brakowało miejsca dla Vladimira Bednara, Michała Pietrasa i Nikodema Kasperczaka? Cała trójka wspólnie z kontuzjowanym Mariuszem Rachubińskim jedynie przyglądała się kolegom. A przecież przyszli na trening i mają ważne kontrakty, chociaż nie poinformowano ich o godzinie i miejscu zajęć. O treningu dowiedzieli się od kolegów. Nie tak powinno się traktować ludzi, którzy są oddani klubowi.

Skreślani widzewiacy wciąż czekają na rozmowy z zarządem. Twierdzą, że prezes Marcin Ferdzyn nie odbiera telefonów od reprezentujących ich prawników. Szef Widzewa nie pojawił się na poniedziałkowym treningu, choć umówił się z jednym z dziennikarzy. Z "Wyborczą" też nie chce rozmawiać, bo - jak twierdzi - wszystko zostało już napisane.

W tej sprawie najbardziej szkoda piłkarzy. Wyrzuceni mają ten klub w sercu, mieszkają w Łodzi, z klubem są związani emocjonalnie. Większość nie ma zamiaru odchodzić i zrzekać się pieniędzy. Ciekawe, jak poradzą sobie z tym działacze, bo budżet nie jest z gumy, a od stycznia dojdzie kilku graczy pozyskanych z innych zespołów.

Szkoda, że to wszystko dzieje się w klubie, który w obecnej formie istnieje cztery miesiące. Miało być lepiej niż za Sylwestra Cacka, a przez ten czas zdążyło z niego już odejść dwóch założycieli, trener i kapitan drużyny. Nawet kibice są rozczarowani, o czym można przekonać się, czytając fora internetowe. Nie chciałbym być w skórze Płuski, jeśli jego plan się nie powiedzie i drużyna będzie przegrywać tak jak w rundzie jesiennej...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.