Adam Morawski z Pogoni Handball: Przyjechałem tutaj, żeby wygrywać

Gdyby szczypiornistom Pogoni Handball Szczecin udało się wygrać w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin, wtedy bramkarz granatowo-bordowych - Adam Morawski - byłby noszony na rękach. Niestety, koledzy z pola nie dostosowali się do znakomitego poziomu bramkarza i Pogoń uległa ?miedziowym? 25:27.

Mateusz Kasprzyk: Zagłębie Lubin jest nisko w ligowej tabeli, ale okazało się, że to bardzo złudny fakt. Pokazali, że są bardzo dobrą drużyną.

Adam Morawski: Tak, swoją siłę pokazali już w pierwszym meczu z nami w poprzedniej rundzie. Do przerwy prowadzili aż ośmioma bramkami i dopiero w drugiej odsłonie byliśmy w stanie nawiązać walkę i wygrać jednym trafieniem. Na pewno przyjechali do Szczecina z podwójną sportową złością i od początku meczu było to widać w ich poczynaniach. Chcieli pokazać swoją wyższość i konsekwentnie do tego dążyli. My goniliśmy, ale jak widać po wyniku, niestety nie udało się i przegraliśmy.

Czyli za Wami kolejny horror, ale tym razem na korzyść rywali.

- Niestety, ale takie jest właśnie piękno sportu. To my mieliśmy być w roli zwycięzców, jednak Lubin potwierdził dobrą formę z ostatnich spotkań i udowodnił, że jest klasową ekipą. Ostatnio przecież zremisowali z Głogowem oraz wygrali z Górnikiem Zabrze. Trzeba na nich bardzo uważać. Nie znam przyczyn naszej porażki, być może lekko ich zlekceważyliśmy.

Taka porażka boli tym bardziej, jeśli zobaczy się jak płaska jest tabela.

- Oczywiście. Szczególnie u siebie trzeba zdobywać punkty. Teraz musimy odrobić straty w Opolu z Gwardią. Przyjechałem tutaj [Morawski niedawno został wypożyczony z Wisły Płock - red.], żeby pomagać drużynie i przede wszystkim wygrywać. Każdy ma chyba taki cel i razem jeszcze nie raz zwyciężymy.

Ze swojego występu może być Pan jednak zadowolony. Kolejne świetne zawody.

- Tak, ale to nie ma dla mnie znaczenia, jeśli przegrywamy mecz. Oczywiście, cieszę się, że po raz kolejny nieźle pokazałem się przed szczecińską publicznością, jednak to nie o to chodzi. Można całe spotkanie grać beznadziejnie, ale wygrać jedną bramką i wtedy masz bezcenne dwa punkty.

Ale gdyby nie Pan to emocje w tym meczu zostałyby zabite znacznie wcześniej.

- Nie wiem, być może tak. To są jednak emocje typowe dla piłki ręcznej. Teraz ta karta nieco odwróciła się na naszą niekorzyść, bo ostatnio wygrywaliśmy. Mam nadzieję, że przed nami już tylko lepsze spotkania.

Już zaadaptował się Pan na dobre w Szczecinie?

- Tak, zdecydowanie. Mieszkam blisko hali, często spotykam się z chłopakami z zespołu. To naprawdę jest super ekipa i bardzo cieszę się z faktu, że mogę być jej częścią.

Rozmawiał Mateusz Kasprzyk

Copyright © Agora SA