- Przy prowadzeniu 1:0 Lech miał dwa-trzy takie momenty, że gdyby lepiej wyprowadził kontrę, to zdobyłby drugą bramkę. Tak się jednak nie stało, a my w miarę upływu czasu zaczęliśmy dochodzić do głosu, kilka razy stworzyliśmy niezłe momenty w polu karnym Lecha - mówi trener Pogoni Szczecin.
Czesław Michniewicz żałuje przede wszystkim szans swojej drużyny z początku drugiej połowy. - Mieliśmy dwie stuprocentowe szanse - mówi o sytuacjach Patryka Małeckiego i Adama Frączczaka. - Nie udało się, a tuż po sytuacji Frączczaka Lech miał rzut wolny. Wydawało się, że sytuacja była niegroźna, a jednak strzelili nam drugą bramkę. Po niej mecz był już dla nas bardzo trudny, bo rywal wycofał się, kontrolował grę, raz ją zwalniał, a raz przyspieszał. Nam nie udało się wejść w pole karne i stworzyć okazji, po której moglibyśmy strzelić na 2:1 i sprawić, że mecz stałby się otwarty - analizuje trener Pogoni.
- Było w naszej grze kilka ciekawych momentów, ale nie było tego co najważniejsze, czyli goli. Nie strzeliliśmy bramki w Warszawie, nie strzeliliśmy też tu. To w tej chwili nasz największy problem - podkreśla Czesław Michniewicz.