Pogoń Szczecin ma już kandydata na nowego Grzegorza Piechnę

Przed Pogonią Szczecin jeszcze sześć ligowych spotkań w tym roku, jednak listopad jest miesiącem, w czasie którego coraz intensywniej myśli się już też o zimowym oknie transferowym.

Konkretnych nazwisk kandydatów nie ma, klub trzyma je w głębokiej tajemnicy. Pogoń bacznie obserwuje m.in. pierwszoligowe rozgrywki, bo... sprawdził się Jakub Czerwiński.

- Warto mieć oko na I ligę, ponieważ jest tam wielu ciekawych zawodników, w dużej mierze także doświadczonych i ogranych już na wyższym poziomie - mówi trener Czesław Michniewicz. - Przede wszystkim szukamy jednak piłkarzy, którzy występują w swoich klubach regularnie, ponieważ takie ciągłe odbudowywanie zawodników zajmuje sporo czasu i nie zawsze się to udaje. Nie chcemy już brać tych, którzy z różnych powodów nie grali pół roku albo przez rok. Szukamy grających regularnie. Nie tylko w Polsce, ale patrzymy także na zagranicę - nakreśla plany transferowe szkoleniowiec Pogoni.

W Szczecinie każdego trenera z transferów rozlicza się bardzo skrupulatnie. "Niewypałów" było w ostatnich latach sporo. W związku z tym, Czesław Michniewicz każdą kandydaturę będzie chciał przeanalizować bardzo dokładnie. Ostatnim, który miał tak ambitne plany w Pogoni, był Grzegorz Smolny. Były dyrektor sportowy nabrał się na "przebity" o cztery lata paszport senegalskiego napastnika - Mouhamadou Traore i potem żartował, że teraz będzie w stanie nawet uciąć piłkarzowi nogę, aby dokładnie zapoznać się z jego metryką.

- Zawodnika, którym będziemy interesować się na poważnie, musimy dobrze poznać. Zobaczyć go zarówno w meczu przegranym, jak i wygranym - tłumaczy Michniewicz. - Nie możemy ograniczać się do filmiku z YouTube czy InStata, musimy posiadać znacznie więcej informacji. Trzeba maksymalnie ograniczyć ryzyko transferu, tym bardziej że na wielkie wzmocnienia nie ma co liczyć. Biorąc danego zawodnika musimy mieć już sporo przesłanek, że on się u nas sprawdzi.

Zimą do Szczecina nie zjadą ciężarówki z dziesiątkami anonimowych piłkarzy na castingi, nie będzie też żadnych test-meczów dla zawodników z regionu, czy po prostu chętnych do sprawdzenia w klubie ekstraklasy.

- Nie mamy na to czasu, bo terminarz jest bardzo napięty. Mamy ledwie kilka treningów u siebie, a potem od razu jedziemy do Pogorzelicy i Turcji. Poza tym nie chcemy robić spędów. Kiedyś zdecydowałem się na takie coś w Białymstoku i to nie działa dobrze na morale drużyny. Piłkarz stoi z boku i cicho mówi pod nosem "o szukają kogoś na moje miejsce".

Pierwszy kandydat do wzmocnienia Pogoni Szczecin już jest. To 24-letni napastnik Vinety Wolin - Adam Nagórski, który wpadł trenerowi w oko, gdy ten pojechał obejrzeć mecz "Wikingów" z rezerwami Dumy Pomorza.

- Dariusz Adamczuk na moją prośbę rozmawiał z trenerem Vinety Wolin, Pawłem Ozgą - mówi Michniewicz. - Oni za tydzień kończą ligę i zapytaliśmy, czy nie zechciałby z nami potrenować tydzień albo dwa. Tak niezobowiązująco, ale chcemy go sprawdzić, bo jest chłopakiem stąd i umie strzelić bramkę. Przypominam sobie Grzegorza Piechnę, który był królem strzelców na każdym kolejnym szczeblu od IV ligi i to, że ma 24 lata to dla mnie żaden problem. On będzie teraz świeżo w treningu, pogoda jest dobra i nie będziemy musieli "ciągnąć" go w styczniu na testy, kiedy warunki są różne.

Nagórski to główny architekt niespodziewanie dobrych wyników beniaminka z Wolina. W 14 ligowych spotkaniach, strzelił aż 12 goli, co jest wystarczającą rekomendacją. Choć na co dzień gra w III lidze, to jego otoczenie nie ma wątpliwości, że testy w Pogoni są szansą, którą może wykorzystać. - Jeśli dźwignie tę sytuację mentalnie, to w Szczecinie na pewno sobie poradzi - zapewnia stoper Vinety Adrian Skrob.

Więcej o:
Copyright © Agora SA