Pogoń Baltica: europejska lekcja przełoży się na dobre występy w lidze?

W zeszłym sezonie szczypiornistki Pogoni Baltica Szczecin doszły do finału turnieju Challenge Cup. W tym brały udział już w bardziej prestiżowym Pucharze EHF i ich przygoda zakończyła się na drugiej przeszkodzie.

Szczecinianki zaczynały od II rundy, w której żadnych problemów nie sprawił im szwajcarski zespół LC Bruhl Handball. W weekend na drodze stanęła rumuńska Corona Brasov, która okazała się już zbyt mocna i wyrzuciła Pogoń z europejskich pucharów. W Szczecinie nikt nie stawiał sobie jednak konkretnych celów na międzynarodowe zmagania. Miały one być dodatkiem do ligi. - To była przede wszystkim nagroda za bardzo udany poprzedni sezon - mówi trener zespołu Adrian Struzik.

Oczywiście brak presji nie oznaczał, że szczecinianki nie chciały sprawić niespodzianki. Klubowi udało się załatwić rozegranie dwumeczu w Azoty Arenie, a apetyty zaostrzył wynik pierwszego spotkania. Remis 24:24 sprawiał, że w niedzielne popołudnie szczecinianki miały wszystko w swoich rękach, ale świadomość sporej szansy jaka się przed nimi otwarła, chyba nieco je sparaliżował. Bardziej doświadczone oraz naszpikowane reprezentantkami kraju Rumunki zagrały w rewanżu znacznie lepiej i szybciej, przez większą część spotkania kontrolując jego przebieg.

- Pierwszy mecz dał nam nieco w kość, ale pozwolił nam też podejść do rewanżu z dużą motywacją. Wciąż była "czysta karta" i szansa na awans. Popełniłyśmy jednak zbyt dużo błędów i takie sytuacje nie mogą mieć miejsca. Do tego doszła też nieskuteczność - rozpatrywała przyczyny porażki 20:24, Paulina Masna.

Skrzydłowej Pogoni wtórowała także bramkarka Adrianna Płaczek, która w niedzielne popołudnie nie była już tak skuteczna między słupkami, jak w czasie pierwszego meczu. - Rywalkom wychodziło prawie wszystko, a na tym poziomie nasze błędy zostały bezlitośnie wykorzystane. Przygoda z europejskimi pucharami się kończy, ale to dla nas duża lekcja i wyciągniemy z niej konkretne wnioski na przyszłość.

Rumunki mecz wygrały dość pewnie, ale były fragmenty w których drużyna Adriana Struzika miała rywalki na wyciągnięcie ręki. - Mogłyśmy je dogonić. Były momenty tylko z dwiema bramkami różnicy, ale brakowało kontr w pierwsze tempo - mówi obrotowa Patrycja Noga. - Dodatkowo nasza skuteczność była po prostu zła. Kontakt z inną - mocniejszą i szybszą piłką ręczną - na pewno jednak zaowocuje.

Porażka stała się faktem, ale w Pogoni chcą ją przekuć na podtrzymanie dobrej formy w lidze. Szczypiornistki ze Szczecina są na 3. miejscu i do tej pory przegrały zaledwie raz. W tym roku przed nimi jeszcze dwa spotkania, po których mają szansę zimować nawet na fotelu lidera.

- Szkoda porażki z Rumunkami, ale mamy przed sobą jeszcze dwa mecze do końca rundy i skupimy się teraz na tym, żeby wypaść w nich jak najlepiej - zapewnia Noga. - Chcemy być jak najwyżej w tabeli. Lider? Oby...

Konkretniejsza w założeniach jest Paulina Masna. - Musimy wygrać te dwa spotkania i dopisać sobie cztery punkty.

Szczecinianki mają tylko dwa dni na regenerację. Już w środę w hali przy ul. Twardowskiego (godz. 18) zagrają z Ruchem Chorzów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.