Lech Poznań jest w strefie spadkowej, a będzie w grupie mistrzowskiej? Nikomu się to jeszcze nie udało

Odkąd w ekstraklasie gra szesnaście zespołów żadnej drużynie, która na półmetku zajmowała miejsce w strefie spadkowej, nie udało się skończyć sezonu na miejscu wyższym niż dziewiąte. Historia przemawia więc przeciwko Lechowi Poznań, przedostatniej obecnie ekipie ekstraklasy, który musiałby teraz punktować lepiej niż w mistrzowskim sezonie!

Mistrzowie Polski wyprzedzają w tabeli tylko Górnika Zabrze. Mają na koncie zaledwie trzynaście punktów, co oznacza, że zdobywali w jednym meczu przeciętnie mniej niż jeden punkt. Taka średnia w całym sezonie to właściwie pewny spadek. Na taki dorobek "Kolejorza" złożyło się pięć punktów zdobytych w jedenastu meczach pod wodzą Macieja Skorży i osiem w czterech spotkaniach, gdy Lecha Poznań prowadził już Jan Urban.

I właśnie taką średnią zdobywanych punktów musiałby utrzymać obecny szkoleniowiec, by myśleć o awansie do pierwszej ósemki ligi, która po trzydziestej kolejce rozpocznie rywalizację w grupie mistrzowskiej. Problem w tym, że przeskoczyć ze strefy spadkowej po piętnastej kolejce do pierwszej ósemki ligi po trzydziestej nie udało się jeszcze nikomu w ostatniej dekadzie, czyli w czasie, gdy w ekstraklasie rywalizuje szesnaście zespołów.

Najlepszy wynik w drugiej części sezonu wykręciło w tym czasie Zagłębie Lubin. W sezonie 2011/12 miało po piętnastu meczach dokładnie taki sam dorobek, jak teraz Lech Poznań i też było przedostatnie w tabeli. W rundzie rewanżowej Zagłębie zdobyło jednak 27 pkt w piętnastu meczach, co było trzecim wynikiem w lidze w drugiej części sezonu i skończyło rozgrywki na dziewiątej pozycji z 40 pkt. Było to jeszcze przed reformą ligi, po której drużyny grają dodatkowe siedem meczów w grupach mistrzowskiej i spadkowej.

Lech Poznań traci teraz do ósmego w tabeli Górnika Łęczna, którego zresztą pokonał w niedzielę 3:1, osiem punktów. Ekipa spod Lublina zdobyła w pierwszej części sezonu zasadniczego 21 pkt i gdyby podwoiła ten dorobek, miałaby 42 pkt. To mniej więcej tyle, ile było trzeba mieć w dwóch poprzednich sezonach, by załapać się do grupy mistrzowskiej. W sezonie 2013/14 Lechia Gdańsk weszła do niej z ósmego miejsca z 40 punktami, a rok później miała punkt więcej.

Średnio dwa punkty zdobywane w każdej kolejce przez lechitów to nie jest cel ponad ich możliwości, co pokazują ostatnie mecze drużyny Jana Urbana. Nie można jednak zapominać, że taką formę trzeba utrzymać przez kilka miesięcy, aż do 10 kwietnia, gdy zostanie rozegrana trzydziesta kolejka. A z tym może być już problem, bo nawet w mistrzowskim sezonie piłkarze Lecha Poznań zdobywali średnio mniej niż dwa punkty na mecz (dokładnie było to 1,89 pkt na jedną kolejkę). W obecnych rozgrywkach jedyną drużyną w ekstraklasie, która dopisuje sobie przeciętnie ponad dwa punkty po każdej serii spotkań jest lider, Piast Gliwice - ma średnią 2,27 pkt na mecz.

Awans do grupy mistrzowskiej jest o tyle istotny dla trenera Jana Urbana, że ma on podpisany z Lechem Poznań kontrakt tylko do końca sezonu. W umowie jest jednak zapis, który automatycznie przedłuży współpracę, jeżeli lechici zakwalifikują się do grupy mistrzowskiej i będą walczyli o obronę tytułu. Kontrakt zostanie też przedłużony, jeśli "Kolejorz" zdobędzie Puchar Polski.

Przy okazji, historia ostatnich dziesięciu sezonów pokazuje, że co najmniej jeden zespół, który po piętnastu kolejkach był w strefie spadkowej, żegnał się potem z ekstraklasą. Tej tendencji nie zmieniła nawet reforma ligi i wprowadzenie grup. Póki co jednak, z dwóch drużyn z ostatnich miejsc w lidze, bardziej na baczności musi się mieć Górnik Zabrze, który zamyka stawkę i ma cztery punkty mniej od "Kolejorza".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.