Smuda został zwolniony w marcu. Według zapisów w kontrakcie powinien wtedy otrzymać od Wisły równowartość pensji do końca kontraktu, czyli do czerwca przyszłego roku. Wraz z odsetkami i zaległymi wypłatami klub jest winny trenerowi milion 159 tysięcy złotych.
- Nie życzę Wiśle źle, ale każdy walczy o swoje. Jeśli tylko będzie wola ze strony klubu, możemy rozmawiać na temat rozłożenia tego na raty. Problem w tym, że prezes Robert Gaszyński nie szuka ze mną kontaktu. Chyba koncentruje się na szukaniu sponsorów na koszulki - mówi Smuda w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" .
Były selekcjoner podkreśla, że od marca nie dostał ani jednej pensji. Chociaż kilka tygodni temu prowadził drużynę gwiazd Wisły w meczu z obecnym zespołem, nie rozmawiał ani z prezesem Gaszyńskim, ani z Bogusławem Cupiałem, właścicielem klubu.
Następcą Smudy w Wiśle został Kazimierz Moskal. - Ma dzisiaj lepszą kadrę, niż ja miałem. Przecież w pierwszym sezonie po moim powrocie do Wisły miałem na ławce rezerwowych praktycznie samych juniorów. Teraz tam siedzi przynajmniej czterech takich, którzy z tej ławki mogą wstać, wejść na boisko i ruszyć grę zespołu - twierdzi były trener krakowian.