Zawisza - Wisła 1:3. Płock był znacznie lepszy

Źle albo bardzo źle - tyle można powiedzieć o różnych aspektach gry Zawiszy w pojedynku z Wisłą Płock. Bydgoszczanie znowu stracili trzy gole.

Początkowe pół godziny spotkania to był w wykonaniu Zawiszy koszmar. I koszmarnie się dla bydgoskiej drużyny zakończył, która straciła w tym czasie dwa gole. Wisła Płock absolutnie zasłużyła na te dwie bramki. Kotłowało się bowiem od początku na przedpolu Łukasza Sapeli.

Zawisza zagrał z takim samym kwartetem defensywnym, jak w meczu pucharowym ze Śląskiem Wrocław, z debiutującym w lidze Czarnogórcem, Marko Banoviciem. Przypomnijmy, że szkoleniowcy Zawiszy musieli się uporać z brakiem aż czterech obrońców. Tomasz Wełnicki, Krzysztof Nykiel, Blażo Igumanović, Łukasz Nawotczyński leczą kontuzję.

Wisła ruszyła do ataku od pierwszego gwizdka i stwarzała sobie dobre sytuacje. W 8 min Sapela ratuje zespół dwa razy z rzędu, w odstępie kilkunastu sekund. Broni groźne strzały piłkarzy z Płocka, do których doszło po centrach Cezarego Stefańczyka - najpierw z rzutu wolnego a potem rożnego

W 11 min znowu Sapela popisuje się robinsonadą po główce Mikołaja Lebedyńskiego.

Dopiero na koniec pierwszego kwadransu doczekaliśmy się celnego strzału bydgoszczan. Po chwili, w 14 min, Kamil Drygas miał świetną okazję, po rogu główkował minimalnie obok słupka

Rywale z Płocka prowadzili od 17. minuty. Wykorzystali swoją czwartą doskonałą sytuację. Piotr Stawarczyk przegrał przepychankę z Dimitarem Iljewem. Zagrał pod bramkę do Arkadiusza Recy. Jego strzał obronił Sapela, ale piłka odbiła się od zawodnika Wisły i wpadła do siatki obok próbującego nieporadnie interweniować Banovicia

Druga bramkę zawalił Damian Ciechanowski, który próbował wybijać piłkę lewą nogą i posłał ją w Dominika Kuna. Skrzydłowy Wisły podał z linii końcowej do Lebedyńskiego. Napastnik Wisły strzelił płasko z 12 metrów.

Po drugim ciosie zawiszanie trochę otrzeźwieli. Wcześniej budziły zdumienie i zażenowanie niecelne podanie, złe wybory i znaczniej mniejsza zawziętość w grze niż pokazywali rywale.

Nadzieja na dobry wynik obudziła się w 43 min. Kontaktową bramkę zdobył wtedy Jakub Smektała. Wykorzystał dobre podanie Miki, uwolnił się od obrońcy i uderzył celnie z 25 metrów. Zawiszanie mieli jednak przed przerwą na koncie zaledwie trzy niezłe akcje. Wisła - całe ich mnóstwo. Płocczanie zmuszali bydgoszczan do błędów, grali szybko i agresywnie.

W szatni stracił przytomność Banović i został odwieziony karetką do szpitala. Czarnogórzec już na początku meczu zderzył się głową z Lebedyńskim - obaj byli potem opatrywani. Na środek obrony został cofnięty Drygas - defensywa była już całkowicie eksperymentalna. Do gry weszli 19-latkowie: Maciej Kona i Arkadiusz Gajewski. Zawisza zaczął wreszcie grać z większą agresją - to była pozytywna zmiana. Składnych akcji ciągle było jednak jak na lekarstwo. Animuszu starczyło na 15 minut. Zawodził Mica, bezproduktywny był Panajotow. Gajewski dostał praktycznie tylko jedno dobre podanie ze skrzydła od Portugalczyka, ale jego strzał został zablokowany przez środkowego obrońcę Wisły.

Wisła dobiła Zawiszę w 86 min - znowu po błędzie bydgoskich zawodników i długim wybiciu od płockiej bramki.

Zawisza - Wisła Płock 1:3 (1:2)

Bramki: 0:1 Reca (17.), 0:2 Lebedyński (37.), 1:2 Smektała (43.), 1:3 Piotrowski (86.)

Zawisza: Sapela- Kamiński, Stawarczyk, Banović (46. Kona), Ciechanowski- Drygas- Smektała, Mica, Panajotow (74. Alawerdaszwili), Patejuk- Lewicki (46. Gajewski)

Wisła: Kiełpin- Stefańczyk, Sielewski, Szymiński, Stępiński- Kun (58. Bąk), Rogalski, Wlazło, Reca (67. Piotrowski)- Iljew- Lebedyński (89. Łuczak)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.