Biegiem na Kasprowy Wierch

W Zakopanem po raz kolejny rozegrano Tatrzański Bieg Pod Górę. Najszybsi ze startujących zawodników zameldowali się na szczycie Kasprowego Wierchu po nieco ponad 50 minutach od startu.

Facebook?  | A może Twitter? 

PZU Alpin Sport Tatrzański Bieg Pod Górę na stałe wpisał się w kalendarz październikowych zawodów biegowych. O tym, jaką cieszy się popularnością może świadczyć fakt, że lista zawodników zapełnia się w ciągu kilku minut, całkowicie zapychając serwery. W tym roku do startu w niezwykle ciężkim biegu zgłosiło się 500 zawodników. Ze względów organizacyjnych wystartowało 330. Do mety dotarło 266. Oprócz najlepszych polskich biegaczy na starcie zameldowali się również zawodnicy z innych krajów - m.in. Słowacy, ale także - po raz pierwszy w historii - Argentyńczyk.

Morderczy 8,5-kilometrowy podbieg o przewyższeniu prawie 1100 metrów najszybciej pokonał Kamil Jastrzębski. Wbiegł na szczyt w 51 minut i 9 sekund. - Byłem blisko rekordu, ale na ostatnich 500 metrach zabrakło mi oddechu. Możliwe, że przyczyną była duża wilgotność powietrza. Do wyrównania ubiegłorocznego rekordu zabrakło mi około półtorej minuty - mówił na mecie. Najszybszą kobietą okazała się Dominika Wiśniewska-Ulfik z czasem godziny i 12 sekund.

Warunki rzeczywiście nie rozpieszczały zawodników - przed startem padał drobny deszcz, a temperatura na mecie wynosiła tylko pięć stopni. Od Myślenickich Turni do szczytu Kasprowego Wierchu zawodnicy biegli w gęstej mgle, co niewątpliwie miało wpływ na uzyskane rezultaty. - Tegoroczne wyniki oceniam bardzo dobrze. Były gorsze tylko o około minutę niż w ubiegłym, rekordowym roku. To naprawdę trudny i wyczerpujący bieg: zawodnicy już po przebiegnięciu około trzech kilometrów nie mogą doczekać się końca podbiegu - opowiada Maciej Kałwak, organizator zawodów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.