Rozwój Katowice utrzyma się na zapleczu ekstraklasy? Podyskutuj na Facebooku >>
Sześć punktów - tyle przed tą kolejką wynosiła strata Rozwoju do bezpiecznego miejsca w tabeli. Wystarczająco wiele, by w klubie z Brynowa zapaliła się kontrolka ostrzegawcza z napisem: "jeżeli nie zaczniemy punktować, to wiosną zagramy już tylko o honor". Z drugiej strony - szukając optymizmu na sobotnie spotkanie z MKS-em, wystarczyło przypomnieć sobie wyniki starć tych ekip z poprzedniego sezonu. Wtedy było 3:0 i 2:0 dla katowiczan.
W 27. minucie było już jednak jasne, że tym razem czystego konta w tej rywalizacji Rozwój nie zachowa. Wszystko za sprawą faulu w polu karnym gospodarzy na Michale Kojderze, po którym sędzia Mateusz Złotnicki - mimo protestów piłkarzy z Katowic - podyktował "jedenastkę". Tę bez problemów wykorzystał Rafał Niziołek.
Miejscowi ruszyli do ataku, co w pierwszej połowie przyniosło im sytuacje Łukasza Kopczyka i Roberta Tkocza. Bez efektów w postaci gola, bo przy strzale tego pierwszego dobrze zachował się Oskar Pogorzelec, zaś w drugiej sytuacji strzelec w światło bramki Kluczborka w ogóle nie trafił.
Jeszcze większe problemy ze skutecznością Rozwój miał po przerwie. A wystarczyłoby, żeby swoje sytuacje wykorzystał Sebastian Gielza... 35-latkowi niewiele zabrakło zwłaszcza w 52. minucie, kiedy to piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce.
Inna sprawa, że w samej końcówce zespół Mirosława Smyły był pewien, że należy mu się rzut karny. Arbiter jednak nie tylko nie wskazał na "wapno", ale jeszcze wyrzucił trenera gospodarzy na trybuny!