Zjednoczeni Bełchatów - Widzew Łódź 1:0. Beznadziejna gra łodzian

Kibice Widzewa powinni cieszyć się z zakazu wyjazdu do Kleszczowa na mecz ze Zjednoczonymi. Łodzianie przegrali 0:1 i po raz kolejny zaprezentowali się bardzo słabo

Piłkarze Widzewa podczas meczu ze Zjednoczonymi, który odbywał się w Kleszczowie, nie mogli liczyć na doping swoich kibiców. Wszystko za sprawą zakazu wyjazdowego, który został nałożony na fanów łodzian przez Łódzki Związek Piłki Nożnej za odpalanie rac. Trener Widzewa Marcin Płuska liczył, że sympatycy łódzkiej drużyny przyjadą do Kleszczowa niezorganizowaną grupą, ale kibiców na stadionie było naprawdę niewielu. Niektórzy mogli żałować, że przyszli na stadion...

Ze względu na opady murawa na stadionie w Kleszczowie była śliska. To nie pomagało piłkarzom, którzy mieli spore problemy z opanowaniem piłki. W pierwszej części meczu gra była wyrównana, a obie drużyny tworzyły sobie sytuacje. Bramek jednak nie było, bo niecelnie strzelali m.in. Kamil Zieliński czy Princewill Okachi (po stronie Widzewa) oraz Andrzej Dolot i Kamil Kowalczyk ze Zjednoczonych.

Na gola trzeba było czekać do 30. minuty. Wszystko zaczęło się od faulu spóźnionego kolejny już raz Vladimira Bednara w okolicach pola karnego. W pole karne dośrodkował Bartłomiej Kondracki, a w zamieszaniu pod bramką najlepiej odnalazł się Daniel Dymek. Piłkarze Widzewa nie zdołali wybić piłki, a pomocnik Zjednoczonych z najbliższej odległości pokonał Michała Sokołowicza.

Widać, że bełchatowianie dobrze przygotowali się do meczu z Widzewem. Stosowali znaną już w IV lidze taktykę na łodzian: cofali się całą drużyną do defensywy i wyprowadzali kontry. Podopieczni Płuski grali zaś wolno i bez większego pomysłu. Posyłali górne podania w stronę pola karnego rywali, ale każda piłka była wybijana przez obrońców Zjednoczonych. Tak gola strzelić się nie da, dlatego do przerwy Zjednoczeni prowadzili 1:0.

Widzewiacy do maksimum wykorzystali przerwę w grze i późno wybiegli z szatni na boisko. Podopieczni Płuski drugą połowę rozpoczęli zmotywowani i szybko stworzyli sobie sytuację, ale jej nie wykorzystali. Krótko mówiąc, gra Widzewa nie uległa poprawie. Akcje łodzian wciąż kończyły się najdalej na linii pola karnego. Brakowało też dokładności i solidnego przyjęcia piłki. Mijały kolejne minuty, jednak Płuska nie decydował się na zmiany. Co więcej, Widzew grał, jakby bronił korzystnego wyniku. Łodzianie nie rzucili się do ataku, ale jeśli już przeprowadzili ofensywną akcję, to bez pomysłu. Groźniejsze sytuacje tak naprawdę tworzyli gospodarze. Dopiero w 76. minucie techniczny strzał oddał Zieliński, ale piłkę na rzut rożny sparował Kamil Paprocki.

Dziesięć minut przed końcem meczu czerwoną kartkę dostał Vladimir Bednar, który po raz kolejny nie nadążył za rywalem i sfaulował piłkarza Zjednoczonych. Płuska w końcu zareagował zmianami, a na boisko weszli Mariusz Rachubiński i Nikodem Kasperczak. Zjednoczeni umiejętnie się bronili i nie dali sobie strzelić gola. Widzew przegrał 0:1, a gorsze jest to, że nie widać nadziei na lepszą grę.

Zjednoczeni Bełchatów - Widzew Łódź 1:0 (1:0)

Gole: Daniel Dymek (30.)

Zjednoczeni: Paprocki - Turniak Ż, Kajdanek, Dolot, Niewiadomski - Rojek, Dymek, Serafin Ż, Kowalczyk (79. Kurzynoga), Kondracki - Wroński (84. Gołuch)

Widzew: Sokołowicz - Pietras (80. Rachubiński), Maczurek, Bednar CZ (2xŻ), Milczarek - Bartos, Czaplarski, Okachi, Wielgus (80. Kasperczak) - Kralkowski, Zieliński

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.