Chociaż mistrzowie Polski zagrają na własnym boisku i chociaż Żalgiris już nie taki jak dawniej, bukmacherzy nie zostawiają złudzeń: drużyna z Litwy powinna wygrać.
- Na Litwie koszykówka jest sportem numer jeden. Mam ogromny szacunek do ich sposobu gry oraz waleczności - podkreśla Saso Filipovski. W kontekście piątkowego meczu jest to o tyle zasadne, że w składzie Żalgirisu znajdziemy aż ośmiu Litwinów, którzy decydują o obliczu drużyny - począwszy od rozgrywającego Mantasa Kalnietisa, a na środkowym Javtokasie skończywszy.
Trener Stelmetu BC obejrzał nagrania z kilku najświeższych meczów Żalgirisu. Mówił wyłącznie o atutach: - Są mocni w strefie podkoszowej, znakomicie zbierają się do kontrataków, mają strzelców zdolnych do trafiania za trzy punkty.
Czym odpowie Stelmet BC? Filipovski widziałby to tak: walka, zespołowość, intensywność oraz pilnie potrzebny do pomocy szósty gracz, czyli energia przekazywana koszykarzom przez kibiców.
- Na boisku mniejsi muszą pomagać większym, bo inaczej nie podołamy. W grze jeden na jednego oni są mocniejsi - orzekł trener mistrzów Polski. Kiedyś prowadzona przez niego Olimpija Ljubljana dwa razy wygrywała z Żalgirisem w Eurolidze. Czy w piątek, początek meczu w arenie CRS o godz. 19, Filipovski znów ogra Żalgiris? Byłby to ważny krok w stronę awansu do Top 16. Tyle że zielonogórski zespół nie jest faworytem. - Podchodzę do sprawy realnie. I dlatego nie mogę postawić koszykarzom żadnego progu zwycięstw. Euroliga to najlepsze drużyny, najlepsi zawodnicy, najlepsi trenerzy. Cieszę się, że jesteśmy w tym gronie. Moje myśli o czekającej nas walce są pozytywne. Wszystkie mecze będą okazją i zaszczytem. Ale też we wszystkich krok po kroku będziemy próbowali wygrać - zapewnił szkoleniowiec Stelmetu BC.
Bilety na euroligowe starcie mistrzów Polski z Żalgirisem są dostępne w systemie Abilet.pl