Liga długa, a kadra Wisły bardzo uboga

W 11 meczach ekstraklasy trener Kazimierz Moskal skorzystał tylko z 17 piłkarzy. - Kołdra w Wiśle jest bardzo krótka - potwierdza Krzysztof Przytuła, ekspert Canal+.

Październikowa przerwa w rozgrywkach na mecze reprezentacji to dopiero półmetek rundy jesiennej. Drużynom ekstraklasy zostało w tym roku do rozegrania jeszcze 10 spotkań, a przy Reymonta zaczynają się kłopoty kadrowe.

W najbliższym meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza za nadmiar żółtych kartek nie zagra Łukasz Burliga, a do tego dochodzą kontuzje. Ostatnio ze względu na urazy grać nie mogli Arkadiusz Głowacki i Maciej Jankowski, teraz leczy się też Wilde-Donald Guerrier.

W lidze nie ma trenera, który w 11 meczach tego sezonu skorzystałby z tak niewielkiej liczby piłkarzy co Moskal. Pozostali szkoleniowcy wypróbowali co najmniej 20 zawodników, on tylko 17. Rekord pobito w Górniku Zabrze. Najpierw trener Robert Warzycha, a później jego następca Leszek Ojrzyński skorzystali w sumie z 28 piłkarzy.

W dodatku dwóch z siedemnastu wybrańców Moskala zaliczyło dotąd jedynie epizody. Kamil Kuczak i Grzegorz Marszalik w sumie byli na boisku przez 41 minut, więc w rzeczywistości Wisła opiera grę na 15 zawodnikach. - Tak można wygrać kilka meczów, ale nie całą ligę - zaznacza Przytuła.

Młodzi nie pomagają

- Jestem zwolennikiem wspierania się młodymi zawodnikami. Często trenerzy tłumaczą, że jeśli wstawią do składu dwóch-trzech młodych, przegrają. Ale czasem warto zaryzykować - mówi Remigiusz Jezierski, ekspert Canal+.

Na razie młodzi przy Reymonta zbyt wielu szans nie dostają. W lidze wystąpiło tylko trzech piłkarzy urodzonych po 1 stycznia 1994 roku, czyli takich, którzy mogliby grać w kadrze U-21. Regularnie na boisku pojawia się jedynie Alan Uryga.

- To są incydentalne wejścia. Wydaje mi się, że ci chłopcy zasłużyli na szansę przynajmniej w wymiarze 15-20 minut. Ale trener Moskal zaufał kilkunastu ludziom i nie daje zbyt wielu szans wychowankom - zaznacza Jacek Matyja, były piłkarz i trener juniorów Wisły.

Jezierski: - Podobne problemy ma Śląsk Wrocław. Na trenerze Tadeuszu Pawłowskim też wywiera się presję, by więcej stawiał na młodych. Ale łatwiej utrzymać minimum jakości, stawiając na doświadczonych zawodników. Jest też problem z przepływem piłkarzy z zespołów młodzieżowych do seniorów. Wisła odniosła przed rokiem duży sukces juniorski, a w pierwszej drużynie tego nie widać.

Juniorzy w trzeciej lidze

Jezierskiemu chodzi o zdobyte przez Wisłę mistrzostwo Polski juniorów. Twarzą tamtego zespołu był Tomasz Zając (król strzelców fazy finałowej), który latem przeniósł się do Korony Kielce. W pierwszym zespole zadebiutowali też Piotr Żemło czy wspomniani Marszalik i Kuczak, ale żaden z nich się w nim nie zadomowił.

- Trzeba pamiętać, że trener jest rozliczany za wyniki. Gdyby ci chłopcy wyróżniali się w rezerwach w trzeciej lidze, pewnie dostawaliby więcej szans - zauważa Matyja.

Przy tak wąskiej kadrze pozytywem może okazać się... odpadnięcie Wisły z Pucharu Polski. - To może być plus. Kiedy gra się co trzy dni, spada efektywność. Zawodnik nigdy nie powie, że jest zmęczony, ale trener musi podejmować decyzje o rotowaniu składem - mówi Jezierski.

Przytuła: - Czasami trzeba zawodnikowi tłumaczyć, że lepiej będzie, jeśli nie zagra, bo to może skończyć się kontuzją. Lepiej odpuścić jeden mecz niż jedenaście. Wtedy trenerzy świadomie sięgają po słabszego piłkarza.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.