Ruch Chorzów- Pogoń Szczecin 0:2. Wicelider zabawił się z bezradnymi niebieskimi [ZDJĘCIA]

Ruch Chorzów przegrał z Pogonią Szczecin, a na dodatek uczynił to w fatalnym stylu. Na miejscu niebieskich zaczęlibyśmy oglądać się z niepokojem za siebie...

Ruch Chorzów zaczął sezon niczym pilny uczeń nowy rok szkolny. Niebiescy byli schludnie ubrani, przyczesani w ząbek i co najważniejsze, przygotowani do zajęć. Zaowocowało to kilkoma ciekawymi dla kibiców meczami, cennymi wygranymi i przede wszystkim dobrą opinią. Opinią, na której Ruch jednak już dłużej nie pojedzie.

Po kolejnych porażkach z Legią, Lechem (w Pucharze Polski) i Cracovią stało się jasne, że jeżeli niebiescy nie zapunktują z Pogonią, to z wizerunku "pilnego ucznia" nie zostanie już nic. Jeżeli mielibyśmy wskazać moment, w którym Ruch poszedł na wagary, to byłaby to chwila, gdy na Cichej wyrażono zgodę na transfer Eduardsa Visnakovsa.

Łotysz to nie jest napastnik, która rzuca ligę na kolana, ale na początku rozgrywek - a wtedy Ruch prezentował się najlepiej - jednak mocno wybijał się ponad przeciętność. Był dynamiczny, pomysłowy, a co najważniejsze, bezkompromisowy. Gdy miał odrobinę wolnego miejsca i czasu, to po prostu walił w piłkę, ile wlezie.

Mariusz Stępiński, który gra dziś w ataku niebieskich, jest innym typem napastnika. Z nim w składzie Ruch gra bardziej kombinacyjną piłką. Żeby było jasne - słabszych wyników Ruchu nie można zwalać na Stępińskiego. Cały zespół gra poniżej oczekiwań.

Taktyka, którą nakreśla trener Waldemar Fornalik, leży odłogiem. Piłkarze mylą się, ale przede wszystkim nie walczą z takim zaangażowaniem, jak powinni. Gdy Takafumi Akahoshi wbijał pierwszą piłkę do bramki Ruchu, Mateusz Cichocki nawet nie pomyślał o tym, żeby przeciąć linię strzału i wybić piłkę wślizgiem. Tymczasem Ruch nie będzie wygrywał, jeżeli nie będzie jeździł na tyłku! Taki to już jest zespół. To przecież nie jest jakość, który paraliżuje rywala umiejętnościami.

Dobrze rozumieją to piłkarze Pogoni, których twarda i nieustępliwa gra wyniosła w tym sezonie na pozycję wicelidera rozgrywek. Na Cichą przyjechał w piątek zespół, który jest już ostatnią drużyną w lidze bez porażki. Ruch tej znakomitej serii poważnie zagrozić nie potrafił.

Drugi gol Akahoshiego, który wpadł tuż przed końcem pierwszej połowy, postawił niebieskich w bardzo trudnej sytuacji. Kibice pomstowali już wtedy na swój zespół, ile wlezie, a trener Fornalik szukał nadziei w doświadczonym Macieju Iwańskim, który zamienił Macieja Urbańczyka (zawinił przy drugim golu) wraz z początkiem drugiej połowy.

Na niewiele się to zdało. Ruch dalej zawodził, a na dodatek od 70. minuty grał w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Rafała Grodzickiego.

Niebiescy mają więc na koncie trzy ligowe porażki z rzędu, a w następnej kolejce czeka ich trudny wyjazdowy mecz z Lechem. Na Cichej zaczyna być gorąco.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.