Ekstraklasa. Mateusz Szczepaniak, nowa gwiazda Podbeskidzia

Mateusz Szczepaniak udowadnia, że przejście z pierwszej ligi do ekstraklasy nie musi być bolesne. Napastnik, który piłkarskie szlify zbierał we Francji, jest odkryciem nowego sezonu. W dziewięciu meczach ekstraklasy zdobył cztery bramki. - Na zapleczu zespoły grają bardzo twardo. Trzeba grać na jeden kontakt, nie ma miejsca na holowanie piłki. W ekstraklasie jest wygodniej - uważa zawodnik Podbeskidzia.

Podbeskidzie przed nowym sezonem sprowadziło dwunastu piłkarzy, nie licząc zawodników rezerw i powracających z wypożyczeń, którzy również dołączyli do pierwszej drużyny. Jednym z nich jest Mateusz Szczepaniak, wyróżniający się w pierwszoligowej Miedzi Legnica. Sprowadzenie Szczepaniaka było jednym z ostatnich ruchów Podbeskidzia w letnim okienku transferowym. Zawodnik miał mało czasu na poznanie nowej drużyny, ale szybko zaaklimatyzował się w Bielsku-Białej.

- Górski klimat mi odpowiada, ludzie są bardzo życzliwi. Cieszę się, że trafiłem właśnie do Bielska. Podbeskidzie było bardzo konkretne. Nie było owijania w bawełnę. Szybko ustaliliśmy wszystkie szczegóły i jestem zawodnikiem Podbeskidzia - mówi Mateusz Szczepaniak.

Łatwy przeskok

Mateusz Szczepaniak swoją postawą udowadnia, że przeskok z pierwszej ligi do ekstraklasy nie musi być bolesny. - Nie miałem obaw przed ekstraklasą. Pierwsza liga to doskonałe przetarcie przed krokiem do najwyższej ligi, szczególnie dla napastnika. W pierwszej lidze nie miałem na boisku tyle miejsca co w ekstraklasie. Na zapleczu zespoły grają bardzo twardo. Trzeba grać na jeden kontakt, nie ma miejsca na holowanie piłki. W ekstraklasie jest wygodniej - zapewnia Szczepaniak.

Kibice z Bielska-Białej doskonale pamiętają słowa Marka Sokołowskiego, które powiedział na prezentacji zespołu przed rundą wiosenną sezonu 2012/2013. Kapitan Podbeskidzia zapewnił, że kiedy Górale będą prowadzić 3:0, kibice nie powinni wychodzić ze stadionu, bo za chwilę strzelą czwartego gola. W pierwszym meczu po tych słowach Podbeskidzie grało z Jagiellonią. Prowadziło 3:0, a wynik na 4:0 podwyższył właśnie Sokołowski. Jak się okazuje, nie była to ostatnia przepowiednia doświadczonego zawodnika. Przed sezonem zapytany o największe odkrycie w barwach Podbeskidzia, bez wahania wskazał Mateusza Szczepaniaka. Nie pomylił się.

Szlifował skuteczność

Szczepaniak pochodzi z Lubina, a swoją piłkarską przygodę zaczynał w parafialnym klubie Amico Lubin. Kolejnym krokiem było Zagłębie, a później wyjazd do francuskiego Auxerre. Od początku imponował skutecznością, a wszystko zaczęło się od... piłki ręcznej. - Moja mama grała w piłkę ręczną, była kapitanem zespołu seniorek. Chodziłem na jej mecze i w przerwie rzucałem na bramkę. Od małego szlifowałem skuteczność - uśmiecha się 24-letni napastnik.

W wieku 17 lat zdecydował się na wyjazd do Francji i jak dzisiaj mówi, była to jedna z najlepszych decyzji w jego karierze. Zobaczył inny świat, szkolenie z prawdziwego zdarzenia i przede wszystkim rozwinął swoje umiejętności. - Poziom szkolenia w polskich klubach nie był najwyższy, a wyjeżdżając do Francji wiedziałem, że jadę do klubu, w którym będę miał doskonałe warunki do rozwoju. Baza treningowa i całe zaplecze do szkolenia młodzieży jest na podobnym poziomie jak w Barcelonie czy Realu Madryt. Podejście do młodych zawodników we Francji jest niesamowite. To mnie ukształtowało. Moje umiejętności, wytrzymałość i szybkość - mówi Mateusz Szczepaniak.

Wykorzystał szansę

Po raz pierwszy w wyjściowym składzie Podbeskidzia zagrał w Chorzowie. Był najlepszy na boisku, zdobył wyrównującego gola i z każdym kolejnym zagraniem nabierał większej pewności. Nie bał się wziąć odpowiedzialności, potrafił znaleźć swoje miejsce na boisku, a jego współpraca z Robertem Demjanem wyglądała bardzo dobrze. Trener Kubicki ustawił go za plecami doświadczonego Słowaka, co zmuszało go do wytężonej pracy w defensywie. - Kiedy mam przed sobą jeszcze jednego zawodnika, nie mogę zapominać o pracy w defensywie, ale w grze ofensywnej ważna jest improwizacja - zaznacza Szczepaniak.

Ze swoim psem jeździł na wystawy, ale na razie nie ma na to czasu. Nie ukrywa, że chciałby mieć więcej psów w domu, ale to też musi poczekać. - Śmieję się, że swojemu psu poświęcam więcej czasu niż swojej dziewczynie. Wychodzę z nim na spacery, to jest mój czas na chwilę odpoczynku - mogę odciąć się od codziennych spraw. Ale z wystawami na razie koniec. Nie wiem, czy do tego wrócimy, ale w przyszłości chciałbym mieć więcej psów - zapewnia napastnik Podbeskidzia.

Stanisława Czerczesowa jeszcze w Legii nie ma, ale już jest obiektem żartów [MEMY]

Czy Mateusz Szczepaniak to najlepszy transfer Podbeskidzia w ostatnich latach?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.