Górnik Zabrze. Leszek Ojrzyński musi wskazać nazwiska do odstrzału. Kto powinien się obawiać?

- Nie stać nas, by utrzymywać tak liczną kadrę, dlatego z dwoma-trzema zawodnikami będziemy chcieli się rozstać - przyznaje Marek Pałus, prezes Górnika Zabrze.

Czy Górnik Zabrze wydostanie się z dna tabeli? Podyskutuj na Facebooku >>

Od momentu pojawienia się na Roosevelta trenera Leszka Ojrzyńskiego kontrakty podpisało sześciu piłkarzy. Starano się co prawda, by - dla dobra klubowej kasy - tyle samo nazwisk z listy płac ubyło, ale to się nie udało. Odeszli tylko Bartosz Iwan i Marcin Michalak, trzeci bramkarz. Nie zmienia to jednak faktu, że pożegnania i tak nastąpią. - Nie stać nas, by utrzymywać tak liczną kadrę, dlatego z dwoma-trzema zawodnikami będziemy chcieli się rozstać. Oczywiście wskaże ich trener Ojrzyński. Daliśmy sobie na to czas do końca września - mówi Marek Pałus, prezes klubu.

Kto powinien się obawiać? Chociażby Dzikamai Gwaze i Szymon Skrzypczak, którym Ojrzyński dał szansę w pierwszym składzie w meczu przeciwko Zagłębiu Lubin, ale ściągnął obydwu już w 36. minucie. Później Skrzypczak zaliczył jeszcze jeden (kilkunastominutowy) występ, natomiast Gwaze pokazuje się tylko w rezerwach. Trudno również przewidzieć, jaka przyszłość czeka ściągniętego latem Sebastiana Przyrowskiego, który dziś praktycznie nie ma żadnych szans, by wskoczyć między słupki. I nie chodzi tylko o to, że wysoką formę złapał Grzegorz Kasprzik. W kolejce do miejsca w bramce jest przecież także Radosław Janukiewicz, sprowadzony już za czasów Ojrzyńskiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.