Górnik Łęczna - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:2. Udany ligowy debiut trenera Roberta Podolińskiego

Bielszczanom udało się w Łęcznej zmazać plamę po klęsce w poprzedniej kolejce u siebie z Wisłą Kraków.

Jesteś kibicem z Bielska-Białej? Dołącz do nas na Fejsie! >>

Po dwóch zwycięstwach z rzędu Górnik Łęczna był faworytem sobotniego meczu. W przypadku zwycięstwa gospodarze wskoczyliby na drugie miejsce w tabeli.

Bramki w pierwszej połowie padały tylko po karnych. Najpierw Łukasz Mierzejewski wyprzedził Lukasa Janicia, który ręką przytrzymał zawodnika z Łęcznej. Karny dla Górnika był z rodzaju tych "miękkich". Paru sędziów grę by puściło, ale Tomasz Musiał spokojnie wybroni się ze swojej decyzji. Pewnym strzałem z jedenastu metrów popisał się Tomasz Nowak.

Po kilkunastu minutach w ten sam sposób wyrównał Adam Mójta. Chwilę wcześniej niefrasobliwie w polu karnym zachował się Lukas Bielak, który wyciął Mateusza Szczepanika.

Gospodarze w pierwszej połowie mieli sporo pecha. Najpierw rozgrywający dobry mecz Nowak trafił słupek po koronkowej akcji Grzegorza Bonina i Bartosza Śpiączki. Później, po dośrodkowaniu Łukasza Tymińskiego, w obramowanie bramki uderzył Mierzejewski.

W tej części gry goście tylko raz poważnie zagrozili bramce zielono-czarnych i to po błędzie Silvio Rodicia. Bramkarz Górnika wypluł piłkę po dość łatwym dośrodkowaniu, ale Jakub Kowalski z kilku metrów nie potrafił wpakować jej do siatki.

Po przerwie Górnik miał zdecydowaną przewagę. Przed szansą na gola stawali Grzegorz Piesio i Śpiączka. Goście nastawili się na grę z kontry i po jednej z nich niespodziewanie objęli prowadzenie. Adam Pazio popisał się fantastycznym dośrodkowaniem w pełnym biegu. Do piłki wyskoczył Szczepaniak, który wygrał walkę w powietrzu z dużo wyższym Maciejem Szmatiukiem, a Rodić mógł tylko odprowadzić futbolówkę wzrokiem.

Trener gospodarzy Jurij Szatałow postanowił zaryzykować i wprowadził na boisko drugiego napastnika. Współpraca Śpiączki i Jakuba Świerczoka trwała jednak tylko niecały kwadrans. Śpiączka po raz drugi w tym meczu zbyt wysoko zagrał nogą. Jeszcze w pierwszej połowie uderzył tak Krystiana Nowaka w głowę, a w 75. minucie obrońca Podbeskidzia został trafiony w klatkę piersiową. Sędzia Musiał nie miał wątpliwości i za chamskie zachowanie napastnika Górnika pokazał mu drugą żółtą kartkę.

Minęły ledwie trzy minuty, a gospodarze musieli grać w dziewiątkę. Łukasz Tymiński w nieprzepisowy sposób przerwał kontrę Górali, a że wcześniej miał już na koncie upomnienie, więc musiał opuścić zalaną deszczem murawę.

Mimo liczebnej przewagi podopieczni Roberta Podolińskiego mieli ogromne problemy z utrzymaniem się dłużej przy piłce. Nerwową grę w obronie próbowali jeszcze wykorzystać zielono-czarni, ale mimo ambitnej postawy nie stworzyli sobie już dobrej sytuacji.

Jesteśmy także na Twitterze. Obserwuj już teraz >>

Najlepszy transfer lata to:
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.