Synowiec: Gdzie nie było ducha i serca do walki, tam nie ma medali

Największym rozczarowaniem żużlowego sezonu ligowego nie są moim zdaniem ani zielonogórski Falubaz, ani gorzowska Stal, choć oba zespoły spisały się naprawdę słabo. Największym rozczarowaniem jest bowiem KS Toruń (dawny Unibax). Wprawdzie torunianie wczołgali się jakoś do play-off , ale w półfinale polegli z Unią Leszno, jadąc w sześciu zawodników - Łaguta, Doyle, Holder, Miedziński, Przedpełski i Fajfer - przeciwko piątce: bracia Pawliccy, Zengota, Sajfutdinow i Pedersen. Wypełniaczy składów oczywiście nie liczę.

Gorzów.sport.pl i dziennikarze Gazety bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku!

Cały rok w wykonaniu torunian był bezbarwny, a poszczególni zawodnicy kaleczyli wyścigi tak, jakby walczyli o miano największego gamonia ligi. Największe odkrycie sezonu - Australijczyk Jason Doyle - zaczął dobrze, ale im bliżej końca, tym było gorzej. W końcówce bardziej przypominał własnego mechanika, niż zawodnika z Grand Prix.

Były mistrz świata Chris Holder po ubiegłorocznej kontuzji stracił wszystkie swoje walory (nieustępliwość, waleczność) i dzisiaj jest ligowym przeciętniakiem. Adrian Miedziński, przez wiele lat najbardziej utalentowany polski junior, potem członek ścisłej czołówki, obecnie miota się po torze stanowiąc zagrożenia dla innych zawodników, a o zdobywaniu punktów nie ma mowy. Rosjanin Grigorij Łaguta, jeszcze do niedawna największy moim zdaniem fighter wśród żużlowej braci, stracił swój dotychczasowy power i choć czasem potrafi widowiskowo zaatakować, to coraz częściej zdarza mu się przyjeżdżać za juniorami. Honoru zespołu bronili - podobnie jak w Gorzowie - juniorzy Przedpełski i Fajfer i gdyby nie oni, Toruń walczyłby o utrzymanie z Grudziądzem.

Do tego kiepskiego obrazu dostosował się menadżer Jacek Gajewski, który miał być człowiekiem na właściwym miejscu, a stał się bezradnym dzieckiem, któremu zabrano zabawki z piaskownicy - vide jego próba napaści na Nicki Pedersena, która mogła się dla niego skończyć kilkoma siniakami, gdyby Pedersena nie powstrzymano i gdzie Nicki miał prawo do reakcji, bo został przez Gajewskiego zaatakowany.

Toruń ma najlepszy stadion w Polsce - nasz gorzowski jest blisko, ale jednak ciut za Toruniem - ma też tradycje, bo jest to jedyny zespół w historii ligi, który po awansie do ekstraligi, nigdy z niej nie spadł. Ma też zdecydowanie więcej kibiców, niż ich do niedawna najgroźniejszy konkurent, czyli Bydgoszcz, gdzie żużel w zasadzie upadł. Co więc się stało? Jak to możliwe, że w finale play-off jest zespół bez stadionu i bez kibiców, czyli wrocławska Sparta, a nie ma w nim torunian czy gorzowian? Moja odpowiedź jest bardzo prosta. Wiedział już o tym nasz wieszcz Adam Mickiewicz, który w "Odzie do młodości" pisał: "Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy; Młodości! Dodaj mi skrzydła!". Tak i w Toruniu i u nas zabrakło ducha i serca do walki u wszystkich, poza juniorami. Kto z takiej konstatacji wyciągnie wnioski, w przyszłym roku będzie w finale play-off.

Jerzy Synowiec - znany gorzowski adwokat, niegdyś prezes Stali, obecnie radny

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.