Orlen Wisła - Veszprem. Nafciarze utarli nosa faworytowi!

- Dla nas wygraliście! - tak po końcowej syrenie skandowali płoccy kibice, którzy byli świadkami fantastycznego pojedynku na otwarcie Ligi Mistrzów w Płocku. Piłkarze ręczni Orlenu Wisły zremisowali z głównym faworytem do triumfu w Lidze Mistrzów MKB-MVM Veszprem 27:27 (11:13).

Wypełniona do ostatniego miejsca Orlen Arena, przyjacielska atmosfera na trybunach i dwaj godni siebie rywale - tak w Płocku rozpoczęły się najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowej piłki ręcznej w Europie Velux EHF Liga Mistrzów.

Od pierwszych minut obie drużyny grały twardo w obronie, w płockim zespole na środku dobrze sobie radził duet Marco Oneto - Dan Racotea. Ten pierwszy dobrze też prezentował się w ataku, często przedzierał się jak tur przez blok defensywny Węgrów, dzięki czemu w pierwszej połowie wywalczył dwa rzuty karne dla płocczan.

To, co zawodziło w płockim zespole, to skuteczność. Nafciarze oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji albo bronił je Mirko Alilović. Po dziewięciu minutach płocczanie przegrywali 2:5. W tym momencie trener Manolo Cadenas poprosił o czas. Choć przez kolejnych kilka minut goście prowadzili dwoma bramkami, to jednak nafciarze grali kapitalnie. W ataku mistrzowskimi asystami imponował Dmitry Żytnikow, szczególnie mogła się podobać wrzutka do wbiegającego Nemanji Zelenovicia, który zakończył całą akcję jeszcze piękniejszym golem. Nic dziwnego, że publiczność nagrodziła tę akcję gromkimi brawami.

Kapitalnie w bramce spisywał się Rodrigo Corrales, przy stanie 6:8 dla gości zatrzymał kontrę Cristiana Ugalde. Chwilę później gola zdobył rozgrywający Orlenu Wisły Marko Tarabochia. Pozyskany przed sezonem zawodnik rozgrywał dobry mecz. A dzięki jego kąśliwym rzutom nafciarze doprowadzili do remisu (w 25. minucie 8:8). Warto zaznaczyć, że płocczanie grali w osłabieniu, w tym czasie karnego obronił niezawodny Marcin Wichary!

Przy odrobinie szczęścia nafciarze mogli, a nawet powinni wyjść na prowadzenie. Zabrakło odrobinę szczęścia.

Po zmianie stron było różnie. Emocje sięgnęły zenitu na kilka minut przed końcem. Trener Cadenas, który żywiołowo jak zawsze reagował przy bocznej linii, często nie zgadzając się z kolejnymi decyzjami sędziów, został ukarany żółtą kartką. Chwilę później Dmitry Żytnikow został odesłany na ławkę kar na dwie minuty. Goście to wykorzystali, wyszli na cztery bramki przewagi. Wydawało się, że jest po meczu. Ale nafciarze zagrali kapitalnie w obronie, w ataku, a w bramce szalał Corrales. Ostatnie trzy minuty to wielka pogoń Wisły, która krok po kroku odrabiała straty. Przy stanie 24:26 goście stracili piłkę w ataku, Ivan Nikcević szybko uruchomił kontrę, ale sędziowie dopatrzyli się przewinienia płockich zawodników. Gdy Węgrzy ponownie ruszyli do ataku, skuteczną interwencją popisał się Corrales. Tej szansy nafciarze już nie zmarnowali, rzucili swoją 25. bramkę - z karnego rzucił Tiago Rocha. Końcowy wynik ustalił świetny w tym spotkaniu Dmitry Żytnikow.

W kolejnym meczu Ligi Mistrzów nafciarze zagrają na wyjeździe z PSG. A już 23 września zmierzą się u siebie z Górnikiem Zabrze.

Orlen Wisła Płock - MKB-MVM Veszprem 27:27 (11:13)

Wisła: Corrales, Wichary - Oneto 1, Wiśniewski, Racotea 1, Żytnikow 4, Montoro, Ghionea 3 (1), Rocha 9 (5), Zelenović 4, Tarabochia 4, Nikcević 1, Konitz, Daszek.

Veszprem: Alilović, Mikler - Schuch, Nagy 3, Zeitz 1, Ugalde 3, Rodriguez 2, Terzic, Ilić 4 (2), Nilsson 6, Marguc 6 (5), Lekai 1, Palmarsson 1, Slisković Gulyas, Ivancsik.

Kary: Wisła - 4 min; Veszprem - 4 min.

Sędziowali: Dalibor Jurionović, Marko Mrvica (obaj z Chorwacji).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.