Mateusz Cetnarski w żartach ostrzega Bartosza Kapustkę: Lepiej się nie wygłupiaj

Miał niewielki udział w ostatnich słabszych meczach Cracovii. Z powodu kontuzji rozegrał w nich tylko 60 minut. - Ostatnio przyzwyczailiśmy kibiców, że nie przegrywamy. Ale do tych wyników podchodzimy z chłodną głową - mówi Mateusz Cetnarski.

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Zespół z ul. Kałuży nie wygrał trzech meczów ligowych z rzędu, zdobył w nich dwa punkty. To pierwsza taka sytuacja, od kiedy drużynę objął Jacek Zieliński.

Cetnarski z Jagiellonią Białystok opuścił boisko w przerwie z powodu kontuzji, która wykluczyła go z meczu z Górnikiem Zabrze. W sobotnim spotkaniu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza wszedł na ostatni kwadrans. - Straciliśmy gola, nie było czego bronić i trener zdecydował, że zagramy trójką obrońców - opisuje pomocnik, który wtedy jeszcze nie był gotowy do gry przez 90 minut.

Wcześniej Cetnarski był tym, od którego Zieliński rozpoczynał ustalanie składu. 27-letni piłkarz miejsce w pierwszej jedenastce wywalczył jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu. - Końcówka była dla nas wszystkich budująca. Potem była krótka przerwa, poprawiliśmy kilka elementów i bardzo dobrze weszliśmy w sezon. To daje dużo pewności siebie. Mam nadzieję, że porażka z Termalicą to wypadek przy pracy - mówi.

Jak w Bełchatowie

Przegrana zepchnęła Cracovię z drugiego na piąte miejsce w tabeli. Różnice w ekstraklasie są tak niewielkie, że po najbliższym meczu krakowianie równie dobrze mogą wrócić na podium, ale też wylądować w dolnej części tabeli. - Legia i Lech obniżyły loty przez grę w europejskich pucharach i kontuzje. Liderem jest Piast Gliwice i pewnie jego piłkarze sami się tego nie spodziewali. Ale tabela jest bardzo spłaszczona. Od kiedy gram w ekstraklasie, jeszcze się z czymś takim nie spotkałem - przyznaje Cetnarski.

Odkąd w 2011 roku opuścił GKS Bełchatów, miał problemy z regularną grą. Ze Śląskiem Wrocław zdobył mistrzostwo Polski, ale w 2,5 roku rozegrał tylko 42 ligowe spotkania. Częściej wchodził na boisko jako zmiennik.

- Trudno było rywalizować z ikoną Śląska, jaką był Sebastian Mila. Grał wtedy bardzo dobrze, w dodatku był kapitanem. Występowałem też na innych pozycjach, ale po przyjściu trenera Stanislava Levy'ego zostałem tylko zmiennikiem Sebastiana. Regularnie zacząłem grać dopiero w Widzewie. Potem przyszedłem do Cracovii. Początek był obiecujący, ale później była ta nieszczęsna choroba - opowiada.

Regularna gra w ostatnich miesiącach zaowocowała dobrą formą. W tym sezonie Cetnarski strzelił dwa gole i miał dwie asysty. - Czuję się bardzo dobrze fizycznie i piłkarsko. Nie wiem, czy nie najlepiej w czasie dotychczasowej przygody z piłką - podkreśla.

Uraz z meczu z Jagiellonią spowodował, że Cetnarski znowu musi walczyć o skład. Tym bardziej że w środku pola Cracovii konkurencja jest bardzo duża. W ostatnim meczu trener Zieliński zmieścił na boisku czterech środkowych pomocników - Damiana Dąbrowskiego, Miroslava Covilę, Bartosza Kapustkę i Marcina Budzińskiego. O miejsce dla piątego może być trudno.

Zabawa jak mecz

We wtorek w Krakowie pojawiły się kamery Canal+, a Bartosz Kapustka wziął udział w "Turbokozaku". To zabawa organizowana przez stację Canal+, w której piłkarze rywalizują w kilku konkurencjach - muszą m.in. skutecznie wykonywać rzuty karne, trafić do bramki z połowy boiska czy żonglować piłką słabszą nogą.

Poprzednią edycję wygrał Cetnarski. W nagrodę miał przez tydzień jeść obiady na koszt Macieja Palczewskiego, trenera bramkarzy Cracovii, któremu strzelił wszystkie rzuty karne.

- Bartek zapowiedział w studiu telewizyjnym, że zamierza pobić mój wynik, więc tego mu życzę. Ale ostrzegłem go, by za bardzo się nie wygłupiał (śmiech). Nie musi nawet poprawić mojego rezultatu - jeśli zajmie pierwsze miejsce w tej edycji, to oddam mu parę obiadów od trenera - zapowiada.

Kapustka we wtorek wziął udział w nagraniu programu. Efekty będzie można obejrzeć w niedzielę. - Na początku traktuje się to jak zabawę, ale kiedy już czuje się, że można "nabić" dużo punktów, zabawa zmienia się w całkowicie profesjonalną grę. I walczy się jak na boisku - wspomina Cetnarski.

Obserwuj @krakow_sport_pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA