Chalidow o walce z Materlą: Nie chciałem oszukiwać kibiców

Fani MMA od lat oczekiwali tego pojedynku. - Wszyscy domagali się naszego starcia, a kiedy już do niego dochodzi, to pytają się o pieniądze. Muszą zrozumieć, że mimo naszej ogromnej sympatii do siebie, chcemy stanąć twarzą w twarz - mówi Mamed Chalidow, który w listopadzie stoczy walkę o pas mistrza KSW.

Co ciekawe najlepsi w Polsce zawodnicy MMA w wadze średniej (do 84 kg) do tej pory zgodnie podkreślali, że są dobrymi przyjaciółmi i nigdy nie staną w ringu naprzeciw siebie. Miała tego nie zmienić nawet ogromna gaża proponowana im przez organizatorów największej w kraju federacji KSW.

Przełom nastąpił w maju, kiedy podczas 31. edycji gali KSW Michał Materla pokonał innego czołowego fightera w tej kategorii - Tomasza Drwala. Wtedy stało się jasne, jeśli chce udowodnić, że jest najlepszy, musi pokonać także utytułowanego Chalidowa.

- Presja otoczenia była już zbyt duża - mówi Szymon Bońkowski, trener w klubie Berkut Arrachion Olsztyn, gdzie na co dzień ćwiczy Chalidow. - Mamed nigdy nie odmawiał ciężkich pojedynków. Wszystkie nasze warunki zostały spełnione, więc do tego starcia na pewno dojdzie.

Faworyta walki, która ma się odbyć 28 listopada podczas KSW 33 w Krakowie, nie sposób wskazać. Tym bardziej, że olsztynianin dopiero odbudowuje formę po najcięższej kontuzji w swojej karierze. Przypomnijmy, że podczas grudniowej gali KSW 29, kiedy pokonał Amerykanina Bretta Coopera, walczył nie tylko z rywalem, ale także z potężnym bólem. Niezbędna była operacja kręgosłupa, która wyłączyła Chalidowa z jakichkolwiek treningów aż na pół roku.

Rozmowa z Mamedem Chalidowem, gwiazdą Arrachionu Olsztyn

Mateusz Lewandowski: Jak obecnie wyglądają pana treningi i czy niedawny uraz wciąż doskwiera?

Mamed Chalidow: - Do ćwiczeń z pełnym obciążeniem wróciłem już w czerwcu. W międzyczasie przeszedłem jeszcze zabieg poszerzenia przegrody nosowej, aby poprawić swoją wydolność. Aktualnie przygotowuję się do kolejnej walki, w której moim przeciwnikiem będzie Michał Materla.

Wiele razy podkreślał pan, że z Michałem jesteście przyjaciółmi i do tego pojedynku nie dojdzie. W jaki sposób teraz udało się was przekonać?

- Długo uciekaliśmy od tej walki. Ostatnie wydarzenia [Michał Materla pokonał Tomasza Drwala - red.], spowodowały że nie mamy już wyjścia. Nie możemy ciągle unikać tego starcia. Wiadomo, że jesteśmy przyjaciółmi i nic się w tym temacie nie zmieni. To jest sport, a ludzie przychodzą na nasze walki i od dawna oczekiwali tej konfrontacji. Robimy to dla naszych kibiców, to była nasza wspólna decyzja.

Wpływ na taką decyzję miały także pieniądze jakie zaproponowali wam organizatorzy KSW. Czy może były one sprawą drugorzędną?

- Mam kontrakt podpisany z KSW i nic pod tym względem się nie zmieniło. Dostajemy pieniądze za każdą walkę. Wszyscy domagali się naszego starcia, a kiedy już do niego dochodzi, to pytają się o pieniądze. Przyjaźni się nie sprzedaje. Muszą zrozumieć, że mimo naszej ogromnej sympatii do siebie, chcemy stanąć twarzą w twarz. Niech ludzie nie szukają przyczyny, tam gdzie jej nie ma.

Skoro Materla jest pana przyjacielem, to czy nie trudniej będzie znaleźć motywację do treningów?

- To najcięższe wyzwanie, które stoi przede mną. Do końca nie wiem, jak w sobie znaleźć sportową złość na treningach. Muszę to sobie wszystko poukładać w głowię. Na razie ciężko ćwiczę i skupiam się wyłącznie na tym. Będę starał się zawalczyć tak jak zawsze, by po wszystkim, to moja ręką została podniesiona ku górze w geście zwycięstwa.

Do poprzednich swoich konfrontacji przygotowywał się pan tylko i wyłącznie w Olsztynie. Teraz będzie podobnie?

- Tak, zamierzam do walki przygotowywać się w swoim mieście. Nie przewiduję żadnych wyjazdów poza Olsztyn. Wszystkie treningi będę odbywał w moim klubie, w którym mam bardzo dobrych trenerów [Szymon Bońkowski i Paweł Derlacz - red.].

Materla znany jest z wysokich umiejętności zarówno podczas walki w parterze jak i stójce. Gdzie zatem będzie pan upatrywał swoich szans?

- Kiedyś można było powiedzieć, że Materla specjalizuje się tylko w jednej płaszczyźnie. Wraz z rozwojem tej dyscypliny w naszym kraju, Michał stał się kompletnym zawodnikiem. Jest świetny w zapasach, a jeszcze lepiej wymienia ciosy w stójce. Ciężko mi jest powiedzieć, gdzie jest jego słaby punkt. Moją domeną jest szybkość i w ten sposób będę chciał rozwiązać nasze starcie.

W formule MMA to będzie wasz pierwszy pojedynek. W przeszłości mieliście jednak okazję stanąć naprzeciw siebie...

- Spotkaliśmy się kilkanaście lat temu na krajowych eliminacjach do mistrzostw ADCC [Abu Dahbi Combat Club - red.]. Są to zawody dla specjalistów od walki w parterze. Nie ma tam ciosów, są tylko zapasy, a dozwolone są wyłącznie dźwignie i duszenia. Jest to fajna, sportowa rywalizacja. W MMA dochodzą do tego uderzenia, można też swojego przeciwnika znokautować. Człowiek inaczej patrzy na takie pojedynki.

 

Wiele osób zastanawia się czy po ciężkiej kontuzji, nie za wcześniej zgodził się pan zmierzyć z tak wymagającym rywalem?

- Gdybym miał dostać słabszego przeciwnika, to oszukałbym w ten sposób swoich kibiców. Nie sprawiałoby mi to również radości, ponieważ zawsze chce mierzyć się z najlepszymi. Jeszcze raz powtórzę, Michał Materla jest moim przyjacielem i ta walka to dla mnie spore wyzwanie.

Sztab szkoleniowy Materli chciał, by wasza konfrontacja odbyła się na dystansie pięciu rund po 5 minut. Byłby pan na to gotowy?

- To były ich zachcianki. Podczas walk KSW obowiązują trzy rundy po 5 minut. To właściciele federacji muszą zdecydować, kiedy wprowadzą taki przepis. Gdyby jednak nasz pojedynek toczył się na tak długim dystansie, z pewnością byłbym do niego przygotowany.

Więcej o sporcie z Warmii i Mazur czytaj na olsztyn.sport.pl .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.