19-letni Wdowiak w poprzednich rozgrywkach zadebiutował w ekstraklasie, gdy trenerem był Robert Podoliński. W sumie w sezonie 2014/2015 rozegrał 12 spotkań. W tym na boisku pojawił się tylko raz - na 20 minut.
Mateusz Wdowiak: - Szansa, którą dostałem w Zabrzu, była efektem mojej niezłej gry w rezerwach. Byłem szczęśliwy, że mogę pomóc kolegom, ale nie udało mi się wnieść tyle jakości, ile bym chciał. Byłem lekko zaskoczony, że nie byłem w kadrze na Termalicę, ale trener uznał, że inni lepiej pasują mu do koncepcji i są w lepszej formie. Nie chodziłem obrażony. Sezon jest długi. Wiem, że muszę ciężko pracować i wierzę, że w końcu dostanę więcej szans.
- W trakcie letniego okienka transferowego rozważałem wypożyczenie. Po rozmowie z trenerem i menedżerem stwierdziliśmy, że powinienem zostać. Kadra jest wąska, sezon długi i trener mi obiecał, że prędzej czy później dostanę szansę. Najważniejsza dla mnie jest regularna gra. Chcę się rozwijać, a 5 czy 10 minut w meczu to dla mnie za mało. Chcę nabierać doświadczenia. Jeśli sytuacja się nie zmieni, to wypożyczenie będzie dla mnie wskazane.
- Menedżer rozmawiał z kilkoma klubami, ale nie chcę ich wymieniać. Są oferty z ekstraklasy i I ligi, ale na razie nie wybiegam w przyszłość, bo najważniejsza jest dla mnie Cracovia i nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.
- Już w liceum nie było łatwo, ale dawałem radę. Kontynuowanie nauki da mi alternatywę. Wolę się w ten sposób zabezpieczyć. Jeśli jednak to będzie bardzo kolidowało, to zrezygnuję ze studiów, ale mam nadzieję, że uda mi się połączyć te dwie rzeczy.
- Jest pozytywnie nastawiony do edukacji. Wiosną, gdy zdawałem maturę, bardzo mi pomagał.
- Jak na razie moim celem jest dobra dyspozycja w meczach ekstraklasy. Jeśli pokażę się w lidze, zostanę zauważony. Wiosną zagrałem kilka dobrych meczów u trenera Podolińskiego i dostałem powołanie do kadry na konsultacje. Celem numer jeden jest powrót do pierwszej jedenastki Cracovii.
- Bezpośrednio po meczu nie wiem, co się działo, bo nie byłem w kadrze meczowej. Na odprawach trener nie był zadowolony z naszej postawy, ale mówił też, że świat się nie zawalił. Wciąż jesteśmy w czołówce. Jesteśmy w stanie zdobyć punkty w Lubinie. A potem mamy Puchar Polski, który też jest dla nas ważny.
- Szybko ustawiliśmy mecz, ale jeszcze szybciej straciliśmy to, co wypracowaliśmy. Zabrakło odpowiedniego pressingu. Termalica za łatwo rozgrywała na naszej połowie. Nie potrafiliśmy wysoko odebrać im piłki, tak jak to sobie zakładaliśmy. Trzeba tez dodać, że Termalica zagrała świetnie.
- Faktycznie to nie jest pierwszy raz, kiedy po zdobyciu bramki, rywal wyrównuje. Tak samo było z Górnikiem Zabrze. Brakuje konsekwencji. Rywal jest zdenerwowany, próbuje szybko wyrównać, a my wdajemy się w "bijatykę" i tracimy głupio bramki.
- Na wyjazdach punktujemy, a u siebie nie potrafimy wygrać. Gramy przede wszystkim dla kibiców, a ich rozczarowujemy. Wyniki nie są najgorsze, ale musimy dążyć, by odbudować twierdzę przy Kałuży. Gdy nastąpi przełamanie, będzie dużo łatwiej.
- Nie grają znakomitej piłki, ale punktują. Z Legią zremisowali, a byli bliscy wygranej. Mamy coś do udowodnienia i mam nadzieję, że podtrzymamy passę wyjazdową. Chcemy wrócić do gry z początku sezonu i znowu zacząć punktować.
- To prawda, popadamy ze skrajności w skrajność. Coś w tym jest, że na własnym stadionie odczuwa się większą presję, mimo że lubimy grać u siebie.
- Na szczeblu juniorskim zawsze odnosiliśmy dużo sukcesów. Gorzej wygląda sytuacja z wprowadzeniem graczy do seniorów. Ostatnio jednak to się zmieniło, czego dowodem jest obecność w pierwszej drużynie Bartka, Krzyśka czy moja. Kluczem do sukcesu jest umiejętność poradzenia sobie ze stresem w piłce seniorskiej.
- Planem numer jeden jest pierwsza ósemka. Po pierwszych kolejkach apetyty wzrosły, ale patrzymy realistycznie na sytuację. Potwierdziliśmy, że stać nas na dużo, ale nie wybiegamy za bardzo w przyszłość. Gdy dostaniemy się do pierwszej ósemki, to później wszystko jest możliwe.